***2/3
Biafra od ponad
trzydziestu lat uderza może niezbyt regularnie, ale za to bardzo
konsekwentnie. Krótkie przypomnienie: Dead Kennedys, pauza,
atak na przełomie lat 80. i 90. XX wieku (Lard, Tumor Circus, kolaboracje z Nomeansno i D.O.A.), pauza, duet z Mojo Nixonem,
długa pauza, incydentalne The No WTO Combo, kontynuacja pauzy
poprzedniej, dwupłytowa
akcja z Melvins, pauza i w końcu projekt, który pozwala
sądzić, że wieloletnie przerwy i roszady zespołowe znikną, czyli
The Guantanamo School Of Medicine.
Pauza fajna była
tylko w szkole.
Najbliżej z Guantanamo
do Dead Kennedys. Z poprawką, że trzy dekady w międzyczasie
uciekły. Kolaboracje z innymi formacjami zawsze owocowały pewnymi
zaburzeniami stylu. Były one jednak tym cenniejsze im bardziej
odchylały się od podstawowego nurtu. Guantanamo wraca do klasycznej
linii programowej. Chwytliwa propozycja zawarta na „White People
and the Damage Done” zachęca do wielokrotnego odsłuchu, niemniej
jednak jej przyswojenie może zająć kilka dni. Może nie każdemu,
ale ja trochę musiałem przysiąść nad tym materiałem.
Przestrojenie ślimaka i głowy jednak się udało. Nie żebym Biafry
nie lubił, ale w początkach kwietnia 2013 roku było mi z nim nie
po drodze. Kamerton jednak zadziałał. Potem wchłaniałem już
łapczywie bliskotliwe kompozycje, czasem nawet nienachalnie urozmaicane
akustycznymi podbiciami, które ładnie dopełniają i urozmaicają
dźwiękową przestrzeń. Doskonale współbrzmią dwie gitary. No
ale jeśli na jednej gra Ralph Spight znany z Victims Family, to nie
może być inaczej. Sekcja się nie wychyla. Potrafią, ale nie chcą
tego robić. Wyczucie mają doskonałe. Sprawdzeni muzycy zapewniają
stylowy i chwytający za serce podkład. Klasyka hc/punk. Bez
niepotrzebnych niespodzianek. Biafra dodatkowo gwarantuje
natychmiastową rozpoznawalność. Oraz sporą ilość
publicystycznego przekazu, w którym tryska jadem jak rozjuszony wąż.
Połączenie doskonałe. Sprawdzone tak, jak sprawdzone są ziemiaki
i schabowy. Zero niespodzianek. wszyscy znają, ale nikt nie marudzi
gdy wjeżdżają na stół.
Dodatkowym atutem jest
to, iż Jello Biafra And The
Guantanamo School Of Medicine funkcjonuje regularnie i nie
stroni od scenicznych prezentacji również w naszym rejonie. Portret
artysty z czasów dojrzałości nie uległ zmianie. Kolory na płótnie
nie wyblakły. Kotlet na talerzu to nie rewolucja, ale gwarancja
sprawdzonego posiłku.
Kwestionariusz:
1.
Najlepszy moment: Doskonała współpraca gitarzystów. Polecam
spotkanie z tym albumem w intymnym splocie z słuchawkami.
2.
Najgorszy moment: To co dzieje się po „Shock-U-Py!” można
śmiało odpuścić. Ale bieda się z tego powodu nie dzieje, bo to
raczej bonusowe historie.
3.
Analogia z innymi elementami kultury: Więzienie
Guantanamo znajdujące się na terenie Kuby, administrowane przez
Stany Zjednoczone ze względu na swój charakter, a w szczególności
na długotrwałe przetrzymywanie więźniów bez wyroku sądowego
oraz stosowanie tortur w trakcie przesłuchań przez obrońców praw
człowieka bywa określane jako obóz koncentracyjny. Dnia
22 stycznia 2009 roku prezydent USA Barack Obama nakazał jego zamknięcie w ciągu jednego roku. Placówka jednak nie
zakończyła swojej działalności. [Źródło: Wikipedia]
4.
Skojarzenia muzyczne: Kaczor
Donald.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Najlepiej siadł mi ten album gdy przejeżdżałem przez Konin pociągiem TLK relacji Warszawa – Poznań. Pociąg zatrzymał się na stacji, Biafra zrobił w tym momencie firmowe "hihihihihihihihihihi" i cały przedział promieniami X przeszył moją głowę.
6. Ciekawostka: Jello Biafra And The Guantanamo School Of Medicine regularnie nawiedzają Polskę. Byli już dwa razy i niestety zawsze się z nimi minąłem. Do trzech razy sztuka?
7. Na dokładkę okładka: Coś się wysypało przy eksporcie pliku, a w drukarni nie zareagowali.
Czemu Kaczor Donald? Przez wokale?
OdpowiedzUsuńDokładnie o to chodziło. Takie bardzo odległe skojarzenie, ale postanowiłem je wykorzystać, bo jednak gdzieś w głowie kołatało.
OdpowiedzUsuń