poniedziałek, 29 kwietnia 2013

52. pilot kameleon: Jello Biafra and The Guantanamo School Of Medicine, White People And The Damage Done

 
***2/3
Biafra od ponad trzydziestu lat uderza może niezbyt regularnie, ale za to bardzo konsekwentnie. Krótkie przypomnienie: Dead Kennedys, pauza, atak na przełomie lat 80. i 90. XX wieku (Lard, Tumor Circus, kolaboracje z Nomeansno i D.O.A.), pauza, duet z Mojo Nixonem, długa pauza, incydentalne The No WTO Combo, kontynuacja pauzy poprzedniej, dwupłytowa akcja z Melvins, pauza i w końcu projekt, który pozwala sądzić, że wieloletnie przerwy i roszady zespołowe znikną, czyli The Guantanamo School Of Medicine. Pauza fajna była tylko w szkole.
Najbliżej z Guantanamo do Dead Kennedys. Z poprawką, że trzy dekady w międzyczasie uciekły. Kolaboracje z innymi formacjami zawsze owocowały pewnymi zaburzeniami stylu. Były one jednak tym cenniejsze im bardziej odchylały się od podstawowego nurtu. Guantanamo wraca do klasycznej linii programowej. Chwytliwa propozycja zawarta na „White People and the Damage Done” zachęca do wielokrotnego odsłuchu, niemniej jednak jej przyswojenie może zająć kilka dni. Może nie każdemu, ale ja trochę musiałem przysiąść nad tym materiałem. Przestrojenie ślimaka i głowy jednak się udało. Nie żebym Biafry nie lubił, ale w początkach kwietnia 2013 roku było mi z nim nie po drodze. Kamerton jednak zadziałał. Potem wchłaniałem już łapczywie bliskotliwe kompozycje, czasem nawet nienachalnie urozmaicane akustycznymi podbiciami, które ładnie dopełniają i urozmaicają dźwiękową przestrzeń. Doskonale współbrzmią dwie gitary. No ale jeśli na jednej gra Ralph Spight znany z Victims Family, to nie może być inaczej. Sekcja się nie wychyla. Potrafią, ale nie chcą tego robić. Wyczucie mają doskonałe. Sprawdzeni muzycy zapewniają stylowy i chwytający za serce podkład. Klasyka hc/punk. Bez niepotrzebnych niespodzianek. Biafra dodatkowo gwarantuje natychmiastową rozpoznawalność. Oraz sporą ilość publicystycznego przekazu, w którym tryska jadem jak rozjuszony wąż. Połączenie doskonałe. Sprawdzone tak, jak sprawdzone są ziemiaki i schabowy. Zero niespodzianek. wszyscy znają, ale nikt nie marudzi gdy wjeżdżają na stół.
Dodatkowym atutem jest to, iż Jello Biafra And The Guantanamo School Of Medicine funkcjonuje regularnie i nie stroni od scenicznych prezentacji również w naszym rejonie. Portret artysty z czasów dojrzałości nie uległ zmianie. Kolory na płótnie nie wyblakły. Kotlet na talerzu to nie rewolucja, ale gwarancja sprawdzonego posiłku.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Doskonała współpraca gitarzystów. Polecam spotkanie z tym albumem w intymnym splocie z słuchawkami.
2. Najgorszy moment: To co dzieje się po „Shock-U-Py!” można śmiało odpuścić. Ale bieda się z tego powodu nie dzieje, bo to raczej bonusowe historie.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Więzienie Guantanamo znajdujące się na terenie Kuby, administrowane przez Stany Zjednoczone ze względu na swój charakter, a w szczególności na długotrwałe przetrzymywanie więźniów bez wyroku sądowego oraz stosowanie tortur w trakcie przesłuchań przez obrońców praw człowieka bywa określane jako obóz koncentracyjny. Dnia 22 stycznia 2009 roku prezydent USA Barack Obama nakazał jego zamknięcie w ciągu jednego roku. Placówka jednak nie zakończyła swojej działalności. [Źródło: Wikipedia]
4. Skojarzenia muzyczne: Kaczor Donald.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Najlepiej siadł mi ten album gdy przejeżdżałem przez Konin pociągiem TLK relacji Warszawa – Poznań. Pociąg zatrzymał się na stacji, Biafra zrobił w tym momencie firmowe "hihihihihihihihihihi" i cały przedział promieniami X przeszył moją głowę.
6. Ciekawostka: Jello Biafra And The Guantanamo School Of Medicine regularnie nawiedzają Polskę. Byli już dwa razy i niestety zawsze się z nimi minąłem. Do trzech razy sztuka?
7. Na dokładkę okładka: Coś się wysypało przy eksporcie pliku, a w drukarni nie zareagowali.
 

2 komentarze:

  1. Czemu Kaczor Donald? Przez wokale?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie o to chodziło. Takie bardzo odległe skojarzenie, ale postanowiłem je wykorzystać, bo jednak gdzieś w głowie kołatało.

    OdpowiedzUsuń