poniedziałek, 29 kwietnia 2013

52. Pippin: Jello Biafra and The Guantanamo School Of Medicine, White People And The Damage Done



Ocena: * * * ¼
Jello Biafra? To on jeszcze żyje? A owszem, żyje, ma się nieźle i wciąż nagrywa. Od kilku lat towarzyszy mu w tym zespół o jakże wdzięcznej nazwie The Guantanamo School of Medicine i towarzystwo to właśnie uraczyło nas nową płytą.
Powiedzmy sobie jasno – czytelnicy 67 Mil mogą już by trochę znudzeni, bo znów gadać im będziemy o nowej płycie weterana, który prochu nie wymyśla i niczego nowego nie odkrywa. Tak było z wujkiem Nickiem,tak było z Bowiem, tak było z Mudhoney, tak jest z kolegą Biafrą. Bo co – myślicie, że zaczął grać pościelówy, psychodelię albo country? Gdzie tam, łoi to, z czego słynie od dawna. Ultraszybkie... wróć, ultraszybkie to one były w czasach debiutu Dead Kennedys, zatem – szybkie utwory lokujące się gdzieś między punkiem a hardcorem (oddajmy sprawiedliwość – być może bez Biafry termin „hardcore” by w ogóle masowo nie zaistniał), gdzie gitary preferują riffy nad solówki, a perkusista też nie zapodaje rytmów szczególnie wyrafinowanych technicznie. Jeśli myślicie, że mój zgrubny opis jest trochę na odwal się i tyczyć się może miliona kapel, to dodać muszę, że The Guantanamo School of Medicine od miliona kapel odróżnia wokal Jello Biafry, nieporównywalny z niczym innym. Skandowanie i charakterystyczny zjadliwy ton głosu od lat nie pozwalają pomylić gościa z nikim innym. I zawsze jak słucham niektórych utworów Faith No More, ze szczególnym naciskiem na „Ugly In The Morning”, nie mogę się oprzeć skojarzeniu wzorowania się na Biafrze.
Jako się rzekło, urozmaiceń i udziwnień w utworach nie będzie. OK, jest motyw kojarzący się z tykaniem zegara w „Mid-East Peace Process” (a może z bombą zegarową? Tytuł zobowiązuje!), jest kilka razy ten sam patent, polegający na wokalu Biafry z towarzyszeniem wyłącznie perkusji, jest głupawa melodyjka w „Road Rage”, ale to naprawdę wyjątki. Jedni powiedzą – monolit, inni ziewną i orzekną że nuda i jedno podobne do drugiego. Mimo wszystko posłuchać warto, stary Biafra gra ciągle to samo, ale wigoru mu nie brakuje, więc szacuneczek.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Otwierający riff. Nie że lepszy niż wszystko inne, ale usłyszeć pierwszy utwór, to jak usłyszeć całą płytę.
2. Najgorszy moment: Koledzy Redaktorzy, przystopujmy z nowościami.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Słowa „Hey Hey Hey, That’s What I Say!” w końcówce „The Brown Lipstick Parade” brzmią dziwnie znajomo.
4. Skojarzenia muzyczne: Mam dość pisania, że weteran brzmi jak on sam, poddaję partię.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Zjazd wspominkowy weteranów Jarocina 1984.
6. Ciekawostka: Cytat z Biafry dał tytuł jednej z fajniejszych płyt Kultu.
7. Na dokładkę okładka: Dlaczego okładka jest w barwach Jagiellonii Białystok? Nie mam pojęcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz