piątek, 1 maja 2015

94. Pippin: Def Leppard, On Through The Night


Ocena: * * * 1/2
 

Kto zna Def Leppard tylko z okresu największej popularności, temu ciężko może przyjść pogodzenie się z faktem, iż to zespól brytyjski. Mało tego, iż był jednym z głównych przedstawicieli NWOBHM (nienawidzę skrótowców, ale ten, przez swą długość i niewymawialność, jest już tak absurdalny, że jakoś perwersyjnie prowokuje, by być mimo wszystko używanym). Tak, ta kapela od „Let's Get Rocked”, „Pour Some Sugar On Me” czy słodkiego „Love Bites” zaczynała poniekąd ramię w ramię z Iron Maiden czy Diamond Head. Późniejsze stadionowe przeboje, odmiana pudel bądź hair metalu, klawisze i półelektroniczna perkusja wcale jednak nie są takim zaskoczeniem, gdy dobrze wsłuchamy się w debiutancki album.
Album, swoją drogą, całkiem niezły. Śmiechy i uprzedzenia i odium późniejszych dokonań na bok – mamy tu całkiem sprawny hard rock, bardzo bliski temu, co podówczas grały choćby Saxon czy Judas Priest. Rick Allen ma jeszcze dwie ręce, więc perkusja jest prawdziwa i naturalna. Joe Eliott ma włosy już chyba po trwałej, ale jeszcze czarne, więc wokalnie też jest mniej popowo, niż później. Właśnie – wokale. Już na pierwszej płycie Def Leppard zdradza wielkie skłonności i do melodyjności i do partii chóralnych, co na pewno wyróżniało ich na tle konkurencji (nie żeby Ironi stronili od śpiewanych partii zespołowych, ale skala wyraźnie mniejsza) i być może zwróciło uwagę tych, którzy po kilku latach doprowadzili do pchnięcia twórczości kapeli na nieco inne tory. Niemniej jest tu moment proroczy - „Hello America”, tak muzycznie, jak i tekstowo, zdaje się przepowiadać przyszłość grupy. Ale naprawdę warto sprawdzić, jak zaczynali.
 
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: „Wasted” - modelowy przebój NWOBHM.
2. Najgorszy moment: Od tych chóralnych refrenów zaczęły się późniejsze nieszczęścia.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Podobnież istnieje w Brazylii pismo muzyczne „Rock Brigade”, o nazwie, zgadliście, zainspirowanej przez tę płytę.
4. Skojarzenia muzyczne: O Saxon i Judasach wspominałem, ale zagrajmy inaczej. Posłuchajcie „It Don't Matter”, a potem, młodszego o kilka lat „Knockin' At Your Back Door” Purpli. Podobne?
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Przejażdżka ciężarówką z okładki.
6. Ciekawostka: Ciekawostka będzie mało fascynująca, ale jednak. Utwór pod tytułem „On Through The Night” znajduje się nie na tej płycie, tylko na kolejnej. U nas mistrzem takich zagrywek był Kult.
7. Na dokładkę okładka: Bronię ich wczesnej twórczości, ale tu już poszli stadionowo.

94. pilot kameleon: Def Leppard, On Through the Night












*

Co ma dziewięć rąk i ssie?


Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Najlepszego momentu tutaj nie ma. Nie ma też średniego czy nawet słabego. Płyta jest gęstym, mulistym dnem z zerową widocznością. Wieje z niej niesmacznym mixem heavy metalu z wyraźną domieszką AOR i czerstwego hard rocka. Przekładane jest to wszystko oczywiście balladami najgorszego sortu, oczywiście bez wykraczania poza wspomniane wyżej gatunki. Bardzo bolesne doświadczenie kłuje w uszy kiepskimi kawałkami, tandetnymi solówkami i wszelakim syfem lat osiemdziesiątych, co to nie wyszlachetniał, jeno skwaśniał. Kawał zapleśniałego dźwięku, w którym nie ma co szukać jasnych stron, bo takowych tam nie ma. Dno, kakao, ból wnętrzności, wzorzec gówna. W utworze Satellite w refrenie sami o sobie śpiewają "chuje... chuje...".
2. Najgorszy moment: Żaden z kawałków zawartych na tej płycie nie jest chyba wart tego, by odsłuchać go więcej niż jeden raz. Co ciekawe jednak lud orzekł inaczej, a płyta stałą się początkiem kariery trwającej aż po dzień dzisiejszy. Nie mogę wyjść z podziwu.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Jak byłem mały, to przeczytałem jakąś notkę na temat wychodzącej wtedy płyty Adrenalize w magazynie Bravo. Strasznie jarałem się okładką, logiem i tym, że jeden z muzyków nawala w specjalnie skonstruowany zestaw bębnów dla jednorękich. Moc! Wszystko to było mega zajebiste, ale niestety do muzy nie udało mi się dotrzeć. A obok była okładka Fear Of The Dark Iron Maiden. I tutaj pomógł Takt.
4. Skojarzenia muzyczne: Powinien być NWOBHM, ale to byłaby obelga, choć genologicznie pasuje. AOR metal będzie jedynym słusznym drogowskazem.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Amerykańskie filmy lat 80. Taka muza zawsze odnajdzie się w takich obrazach. Scena w knajpie, z pudlami na scenie? Pasuje. Ballada do łóżkowej scenerii? Nie widzę przeciwwskazań. Wyścigi samochodowe? Włosy i moher rozwiewa wiatr.
6. Ciekawostka: Ten dowcip, co to za recenzję robi to prawdziwa pyszność. Zasłyszane w terenie, ma ponoć charakter klasyka
7. Na dokładkę okładka: Ciężarówka wiezie największą gitarę na ziemi. Brak pytań.

94. Basik: Def Leppard, "On Through the Night"

Def Leppard - On Through the Night


Ocena: * * *

Tym razem można powiedzieć, że zespół zrecenzował się sam. Poniżej moje swobodne tłumaczenie tekstu "Rock Brigade". Oddajmy im głos.

Między nocy potrzaskiem
A wczesnego ranka blaskiem
Usłyszysz ich z oddali
Gdy obudzą Cię z wrzaskiem

Będą walić w bębny
I rąbać w Twoje drzwi
Dając ci sygnał, że
Pogrzmocić musisz i ty

ref:
Uważaj na rockową brygadę
O nie! Na rockową brygadę
Uważaj na rockową brygadę
Gdyż możesz mieć z nimi swadę

Kiedy idziesz na miasto
Przypal lepiej ciasto
Bo dla nich balanga
To jak z bułką masło

Bo oni żyją dla rocka
I robią dużo huku
Mogą ukraść ci duszę
A twojej siostrze zrobić a-kuku

ref:
Uważaj na rockową brygadę
O tak! Na rockową brygadę
Uważaj na rockową brygadę
Gdyż porwą cię na zabawę

Gdy księżyc w zenicie
Lub o wczesnym świcie
Nadstawisz ucha
I usłyszysz ich wycie

Wtedy się nie wychylaj
Za utarte ścieżki swe
Bo to będzie twój finał
Gdy po raz drugi zwalą się

ref:
Uważaj na rockową brygadę
Och nie! na rockową brygadę
Uważaj na rockową brygadę
Gdyż porwą cię na zabawę

Bądź czujny na rockową straż
Nad tobą mają awantaż
Czy czujesz już tę obawę
Że wezmą cię, na zabawę?
(Zabawę, zabawę…)

Kwestionariusz: 
1. Najlepszy moment: Spodziewałem się czegoś naprawdę, naprawdę okropnego. Okazało się, że to całkiem przyjemny, wpadający w ucho (i wylatujący drugim), beztroski album z standardowo kretyńskimi tekstami. Następne płyty zespołu to już wioska. Ten trzyma poziom.
2. Najgorszy moment: krok od muzyki w której na gitarze gra się pindolem, który z resztą bardzo szybko wykonali.
3. Analogia z innymi element kultury: dobrze obrazuje agonię ery klasycznego rocka
4. Skojarzenia muzyczne: Judas Priest, Thin Lizzy, Ted Nugent
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: podróży tirem z gigantyczną gitarą na przyczepie
6. Ciekawostka: perkusista nie ma ręki
7. Na dokładkę okładka: Czy może być coś lepszego niż 20 metrowa gitara na przyczepie TIRa przemierzającego otchłań kosmiczną? Może?


94. Azbest: Def Leppard, "On Through the Night"


***

Słysząc o Def Leppard zapewne większość z nas wyobraża sobie zespół-kolosa sprzedającego 478 miliardów płyt. W samym tylko Londynie. W dniu premiery. Jednak od czegoś przecież trzeba zacząć. No to kilka słów o ich debiucie "On Through the Night".
Zespół w swych początkach był zaliczany do prężnego wówczas nurtu "New Wave of British Heavy Metal". Tymczasem już na pierwszy rzut ucha słychać, że niezbyt pasują do reszty tej gromadki. Jakoś nie chcą brzmieć jak Iron Maiden, Saxon czy Diamond Head. Ale też i etykietka "NWoBHM" miała raczej znaczyć wykonawców pochodzących z wysp niż odznaczających się jakimiś wspólnymi cechami brzmieniowymi. (wszak w szufladce tej mieścili się nawet obrzydliwcy z Venom). Mimo, że już nazwą nawiązują do korzeni gatunku (ktoś nie wyłapał nawiązania do Led Zeppelin?) nie brzmią wcale jak rasowy heavy metal. Łatwiej już nazwać ich prekursorami Glam Metalu, który już niebawem stanie się najbardziej dochodową odmianą muzyki gitarowej.
Czego by nie zarzucać Def Leppard, trudno im odmówić, że mieli rękę do przyzwoitych kompozycji. Obawiałem się tej płyty, ale nie było tak źle. Mimo, ze mnie nie porwała jest spójna i nie nudzi zbytnio. Utwory trzymają poziom i nie przekraczają granic dobrego smaku. Strona brzmieniowa płyty zgrabnie dopasowana do zawartości – płyta jest gładko i niezbyt charakterna, ale nie przegięć i przesady. Nawet gdy okazjonalnie słychać klawisz jego brzmienie nie rani ucha.
"On Through the Night" jest bezsprzecznym dowodem, że oszałamiający sukces jaki osiągną raptem parę lat później nie był dziełem przypadku, ale efektem systematycznej pracy. Zespół od początku miał ambicje i wyraźną wizję rozwoju. Słychać to od pierwszych dźwięków ich pierwszego albumu.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: "Rock Brigade"
2. Najgorszy moment: "Rocks Off"
3. Analogia z innymi elementami kultury: "Rock Star" z Markiem Wahlbergiem
4. Skojarzenia muzyczne: między NWOBHM a pudel metalem
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Bylebym nie był w pobliżu.
6. Ciekawostka: jak można się domyślić, publika w "Rocks Off" została dograna
7. Na dokładkę okładka: Wielka ciężarówka wiezie jeszcze większą gitarę. Ciekawe co chcieli sobie zrekompensować...