
Ocena: * * * 3/4
Świętej pamięci Jegor Letow nie miał łatwego życia. Problemy
z cenzurą w schyłkowym ZSRR i odradzającej się niepodległej Rosji, czasowa
utrata wzroku, której nabawił się podczas przymusowego osadzenia w szpitalu
psychiatrycznym, czy nadużywanie alkoholu i narkotyków – to tylko niektóre z
jego przygód. Bardziej jednak zajmuje nas dziś muzyczna strona jego wizerunku i
na tej się skupmy.
Muzykiem i tekściarzem (ba, poetą właściwie) był Letow
całkiem płodnym. Zapamiętany został głównie jako lider Grażdańskiej Oborony
(raz jeden napisałem tę nazwę dla nieznających cyrylicy, dalej będę
bezlitosny), który to zespół, jedna z najważniejszych załóg punkowych
ZSRR/Rosji płyt wydał ze dwadzieścia. Oprócz niej jednak, miał i kilka
pobocznych projektów, w tym, jakże wdzięcznie nazwany, Егор и опизденевшие, z
którym działał w latach 1990-1993 i wydał trzy płyty (dwie w tzw. epoce,
trzecią złożył ktoś ponad dekadę później).
„Сто лет одиночества” to druga i chyba najlepsza płyta
grupy. Chłopaki dają tu trochę na luz, są mniej agresywni, mniej punkowi (choć
i przyłożyć potrafią – vide otwierająca album „Свобода”), a przykładem tego
luzu niech będą zaśpiewy Jegora w „Евангелие”, gdzie słychać wyraźnie, jak się
nam chłopina śmieje. Егор и опизденевшие stawiają większy, niż macierzysta Гражданская
Оборона, nacisk na melodię i dodają do tego swoistą dawkę psychodelii. Dziwne
rzeczy dzieją się choćby w podkładzie do „Зря вы это всё”, drażnią
przesterowane ataki gitar w „Вечная весна”. W ogóle instrumentarium i produkcja
płyty dają do myślenia. Brzmienie jest mocno niechlujne (jak punk to punk!),
bas nienaturalnie z przodu, perkusja albo niesłyszalna, albo tak prosta, że
zastanawiasz się, czy to aby nie automat. Gitara czasem łupie jakby bez
pomysłu, a czasem wygrywa kapitalne sola – najbardziej stylowe znajdziemy w
„Простор открыт”. Zupełnie zaś rozbrajają instrumenty klawiszowe, wygrywające
czasem tak proste dziecinne melodyjki, że diabli wiedzą – muzycy zwariowali,
szydzą czy tylko dobrze się bawią? Do tego, nie dajmy się zwieść punkowej proweniencji,
masa smaczków i udziwnień – tu harmonijka ustna, tam wibrafon, gdzieniegdzie
skrzypce, a ówdzie flet.
Wszystko spaja jednak on – Jegor Letow i jego głos. Też
nieoczywisty. Już Гражданская Oборона nie dysponowała byle punkowym krzykaczem,
wokalistę wyraźnie ciągnęło do bardziej osobistej, zgoła aktorskiej
interpretacji tekstów. Tutaj eksploruje właśnie te klimaty – pieśniarskie naleciałości,
słowa cedzone z różną intonacją, niby niechlujnie, ale – proszę się wsłuchać -
czyściutko, bez fałszu i pięknie złapane wszystkie interwały, jakie tylko
przyszły na myśl. Momentami można odnieść nawet wrażenie, że warstwa tekstowa
ważniejsza jest dla Letowa od muzyki, zwłaszcza w recytowanym utworze
tytułowym, czy cechującym się dość szczątkową warstwą instrumentalną „Дрызг и
брызг”.
Letow nie jest w Polsce postacią szczególnie znaną, a
większość z tych, którzy o nim słyszeli, kojarzą punkowego buntownika przeciw
systemowi (nie czas tu na opowieści, że poglądy polityczne naszego bohatera
były mocno zagmatwane). Warto jednak sprawdzić mniej znaną, bardziej kolorową i
zwariowaną stronę jego twórczości. Gwarantuję, że zaintryguje.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Вечная весна в одиночной камере.
2. Najgorszy moment: Mimo wszystko nie uwolnimy się od
wrażenia pewnej powtarzalności i monotonii.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Tytuł płyty to
oczywiście nawiązanie do słynnej powieści Marqueza. A „Туман” to przeróbka
opowiadającej o drugiej wojnie (wróć – Rosjanie powiedzą: o Wielkiej Wojnie
Ojczyźnianej) pieśni, wykorzystanej wcześniej w filmie „Хроника пикирующего
бомбардировщика” (autorzy pieśni, jeśli kto ciekawy, to Александр Колкер i Ким
Рыжов)
4. Skojarzenia muzyczne: Zappa na Syberii.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Upadek ZSRR, młodzi
punkowcy zachłystują się wolnością i wierzą, że cały świat przed nimi.
6. Ciekawostka: Utwór „Передозировка” Letow napisał w wieku
lat jedenastu, po śmierci kota.
7. Na dokładkę okładka: Miło, wariacko i kolorowo. Dla
Letowa i spółki był to dobry czas, mimo że Janka już nie żyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz