niedziela, 14 grudnia 2014

86. Basik: Collage, "Moonshine"

Collage - Moonshine 

Ocena: (_*_)

Przyznaję, ze przesłuchałem ten album pięciokrotnie. Zazwyczaj przygotowując się do recenzji słucham trochę więcej. Tym razem nie dałem rady, a powyższa liczba to i tak niezły wynik w starciu z Rztuką uprawianą przez Szadkowskiego i Amiriana.
Ma być dziś o Collage więc zacznę nie na temat od innych neo-progów, czyli Abraxas. Od zespołu, dzięki któremu koledzy dworują sobie ze mnie od lat, gdyż otwarcie przyznaję, że Abraxas lubię. Za patos do sześcianu, najmroczniejszą mroczność, meandry parapsychologii, mielizny pseudofilozofii i wiele innych poważno-niepoważnych głupot. Tomasz Beksiński pisał o debiucie tych bydgoszczan: (Teraz Rock, grudzień 1996): „Wiem, teksty są bardzo pretensjonalne i efekciarskie. Wiem, w muzyce przeważa hammillowski patos. Wiem, Adam trochę przesadza z wokalną emfazą. Wiem!! Ale ja to, kurwa, lubię!”. 
A teraz dlaczego o tym w ogóle wspominam (poza oczywistym łącznikiem w postaci okładki „Moonshine” autorstwa starego Beksy oraz zbliżonego neo-nurtu). Abraxas to przykład bezkompromisowości w obciachu. Zespołu, który wiernie kroczył ścieżką kiczu. Maniera wokalna Adam Łassy była szczytem karykatury i groteski, co było fajne. Był mocny, nie rozczulał się. Był to teatr. Collage to natomiast tandeta, która pozuje na coś czym nie jest. Na jakieś wielkie sekretne widowisko. Na Rztukę. Okładka artysty Beksińskiego, ten zwiewny sposób śpiewania Amiriana, rozedrgany niczym poranna rosa na źdźble trawy, lekki niczym gwiezdny pył, niczym ziarenka kakao unoszące się w akwenie nieskończoności, niczym ciepły dotyk w alkowie zła. Słodkie melodyjki, smutek, nostalgia, emarastezja, łkające gitary, ortopotencja, alumnistyka, ekwipolarność konstytucyji myśli i słowa, groteska zawiedzionych uczuć, polisemantyczna tajemnica… 
Gówno, nie ma żadnej tajemnicy, ta płyta jest niesłuchalna. Wiem, że Beksa lubił też Collage, ale tu się mijamy. Ja tego, kurwa, nie lubię.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Amirian już nie śpiewa (chyba... <groza>).
2. Najgorszy moment: za to Szadkowski dalej terroryzuje w innych projektach.
3. Analogia z innymi element kultury: kakao, brąz, kasztan, sarenka, kret, żur.
4. Skojarzenia muzyczne: Rushiyes, Genesis et. al.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: podróży przez rozstaja emocji, na krawędzi strachu, nad chmurami entropii zdarzeń, poprzez ciemne zakamarki dyspersji wyobraźni.
6. Ciekawostka: to jest ponoć jeden z najlepszych polskich albumów progrockowych (pewnie do czasów Comy)… ech, obiecałem sobie nie znęcać się bardzo nad tą płytą ale ona nie przestała molestować mnie.
7. Na dokładkę okładka: następnym razem w Sanoku trzeba odwiedzić muzeum.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz