Swallowed - Lunarterial
Troszkę mnie te fińczyki zaskoczyły. Wcześniejsze krótkie metraże nie przygotowały mnie na debiutancki długograj. Na pierwszy rzut ucha - oldschoolowy, pierwotnie wręcz brzmiący death. I nim się zorientujemy płuca zaczynają się wypełniać bagiennymi wyziewami. I robi się dziwnie...
Kristen - The Secret Map
Nie ma się co rozpisywać - trzeba posłuchać. Nawet już do tego zachęcałem: http://67mil.blogspot.com/2014/11/85-azbest-kristen-secret-map.html
Primordial - Where Greater Men Have Fallen
Obecność tej płyty na mojej liście to praktycznie formalność. Mam wrażenie, że horda Nemtheangi nawet by nie wiedziała jak nagrać słabą płytę. Dla laików i profanów - ci Irlandczycy od lat już grają metal po swojemu - porywający (ale bez zbytniego patosu) i energetyczny (co nie znaczy agresywny). Warto poznać.
Swans - To Be Kind
Gira robi się nudnie przewidywalny. Co dwa lata wypuszcza na rynek kolejna dobra płytę. A o tej to już nawet pisałem. http://67mil.blogspot.com/2014/06/77-azbest-swans-to-be-kind.html
Protomartyr - Under Color of Official Right
Post-punk, ale żadne tam retro. Rasowe, aktualnie brzmiące granie. A, że z czymś się przyjemnie kojarzy? Trudno z tego czynić zarzut, jeśli płyta taka dobra.
Scott Walker + Sunn O))) - Soused
Podejrzewam, że taką właśnie płytę chciał nagrać Lou Reed. Cóż, wyszła mu "Lulu" i zmarł. Tym razem zagrało wszystko - Sunn o))) doskonale sprawdziło się w bardziej piosenkowym materiale, a dla Walkera nietypowe podkłady to chleb powszedni.
Run the Jewels - Run the Jewels 2
Najlepsze tegoroczne rapy. A być tak nie musiało, bo druga płyta, i wydana raptem rok po debiucie sugeruje odcinanie kuponów. Na szczęście nie w tym przypadku. Wydawnictwo nie dość, że dojrzalsze to w dodatku ciekawsze niż jedynka. Aż strach pomyslec co El-P i Killer Mike zmajstrują nastepną razą.
Godflesh - A World Lit Only by Fire
Lata rozłąki. Lata domysłów - "Nagra coś czy ograniczy się tylko do lukratywnych, wspominkowych koncertów?". A potem jeszcze oczekiwanie na gotową płytę i trzymanie kciuków by okazała się słuchalna. I mimo, że jestem fanboyem Broadricka mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie zawiódł. Co prawda tym razem Ameryki nie odkrył, ale co najmniej zrehabilitował się za kilka ostatnich Jesu.
Shellac - Dude Incredible
Kolejny jakby powrót, a sytuacja jednak zupełnie inna. Nie było tej spiny, bo w przypadku Albiniego nikt przy zdrowych zmysłach nie zastanawiał się czy plyta będzie dobra. I faktycznie nie jest źle. Może mniej porywająca i bardziej wyluzowana niż poprzednie Shellaki, ale i tak warto posłuchać.
Podejrzewam, że taką właśnie płytę chciał nagrać Lou Reed. Cóż, wyszła mu "Lulu" i zmarł. Tym razem zagrało wszystko - Sunn o))) doskonale sprawdziło się w bardziej piosenkowym materiale, a dla Walkera nietypowe podkłady to chleb powszedni.
Run the Jewels - Run the Jewels 2
Najlepsze tegoroczne rapy. A być tak nie musiało, bo druga płyta, i wydana raptem rok po debiucie sugeruje odcinanie kuponów. Na szczęście nie w tym przypadku. Wydawnictwo nie dość, że dojrzalsze to w dodatku ciekawsze niż jedynka. Aż strach pomyslec co El-P i Killer Mike zmajstrują nastepną razą.
Godflesh - A World Lit Only by Fire
Lata rozłąki. Lata domysłów - "Nagra coś czy ograniczy się tylko do lukratywnych, wspominkowych koncertów?". A potem jeszcze oczekiwanie na gotową płytę i trzymanie kciuków by okazała się słuchalna. I mimo, że jestem fanboyem Broadricka mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że nie zawiódł. Co prawda tym razem Ameryki nie odkrył, ale co najmniej zrehabilitował się za kilka ostatnich Jesu.
Shellac - Dude Incredible
Kolejny jakby powrót, a sytuacja jednak zupełnie inna. Nie było tej spiny, bo w przypadku Albiniego nikt przy zdrowych zmysłach nie zastanawiał się czy plyta będzie dobra. I faktycznie nie jest źle. Może mniej porywająca i bardziej wyluzowana niż poprzednie Shellaki, ale i tak warto posłuchać.
Trzaska, Mazur, Pandi - Tar & Feathers
Czy roczne podsumowanie mogło się obyć bez moich bałwochwalczych zachwytów nad twórczością Trzaski? Nie mogło. A, że płytę już mieliliśmy podrzucę tylko link: http://67mil.blogspot.com/2014/10/83-azbest-mikoaj-trzaska-rafa-mazur.html
Koncertowo tez nie miałem powodów do narzekań, a chwilami miałem nawet powody do zachwytu. Wystarczy wspomnieć fenomenalny koncert Trzaski, Budzyńskiego i Jacaszka albo Swans.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz