Może kilka słów
tytułem wyjaśnienia. Miało być inaczej. No i jest. Płyty wybrane
przeze mnie i siłą narzucone reszcie. A wybrałem takie, które w
ostatnim czasie (przełom stycznia i lutego) w jakiś sposób wryły
mi się w świadomość z takich czy innych względów. Czasem
pozytywnie, czasem niekoniecznie, ale proszę się w tym jakiegoś
klucza nie doszukiwać. Ot jakiś tam wybór. No i tak zostało.
Czytelnicy niech efekt ocenią.
Arcade Fire, Her
**1/3
Uciekasz przed samym
sobą. Wymyślasz sobie zajęcia zastępcze. Byle tylko nie myśleć,
byle oderwać się od rzeczywistości. Film za filmem. Tak łatwo
zająć głowę. Trochę plam, trochę spokoju, trochę niepokoju.
Facet z wąsami ci imponuje. Sam miałeś przez moment podobne, ale
żeby nosić je na stałe, zabrakło ci odwagi. Obraz jest niezły,
gorzej z odseparowanym soundtrackiem. Niepotrzebny, zbędny. Może
wykalkulowany? Takie nic za kilka dolarów, które też byś
przytulił. One jednak nigdy nie będą dla ciebie. Dopada cię zimna
obojętność, masz ciepło w mieszkaniu, ale jesteś przemarznięty
do gołej kości.
Have a Nice Life, The
Unnatural World
****1/2
Leżysz na kanapie.
Całkowicie trzeźwy. Gapisz się w jeden punkt na suficie. Patrzysz
na niego tak intensywnie, że w pewnym momencie zauważasz, że to on
patrzy na ciebie. Majaczysz tak od piątkowego popołudnia. Mija
kolejny dzień. Sam w pustym mieszkaniu, które obecnie dzielisz
tylko z kotem. Gdybyś miał przycisk "off", który wyłącza
twój organizm, wcisnąłbyś go. Zapętlasz jedną płytę,
najnowsze Have A Nice Life. I tak dogorywasz. I jest ci źle. A inni
mówią, że udajesz, że ta muzyka to podróba.
Jacaszek, Pieśni
***
W tej całej agonii
bezradnie szukasz czegoś, o co mógłbyś się zaczepić. Bóg? Tak,
niech będzie tak, że próbujesz po latach separacji nawiązać z
nim kontakt. Nigdy nie miałeś po drodze do kościoła, ale
pamiętasz te pieśni, masz je zakodowane w swojej pamięci. Byłeś
ministrantem, ale ksiądz, poczciwina, nigdy cię nie molestował, bo
nie molestował nikogo. Próbujesz rozmawiać, ale laptop zagłusza
kościelne frazy, wyciągasz rękę. Ktoś tam jest, ale bardzo
daleko, może nie dla ciebie. Kościelne echo wybrzmiewa w
nieskończoność. To było 20 lat temu.
Kriegsmaschine, Enemy
Of Man
****1/2
Nie stać cię na żaden
gniew. Zawsze jednak możesz posłużyć się czyimś buntem.
Pożyczyć. Ludzkie zera nie mają nic własnego. Świecą niczym lub
próchnem. A ta ekspresja jest tak nawarstwiona i akumulowana,
wyczekiwana i całkowicie znerwicowana. W pakiecie jest chwilowe
rozluźnienie. Nerwica cię wykańcza, ale te dźwięki mają jednak
dużą wartość i potrafią wnikać dość głęboko. Dygocą. Ty
też. Ciemność nie może dać ci ukojenia, ale masz przynajmniej
wrażenie, że może sam finał wszystkich przeczesze jednako. Do
gołej kości, a potem przeszyje duszę, jeśli takowa istnieje.
Sun Kil Moon, Benji
***3/4
Gdzieś obok jednak
płynie normalne, spokojne życie. Życie innych. Takie z dobrą
kawą, niezłą pracą, pełne spokoju, bez nerwic, zwid i omamów.
Może bez przesadnej sielskości, ale przecież oddałbyś wszystko,
żeby takie niebo mieć nad swoim własnym domem. No i jeszcze sklep
nieopodal, bo przecież nawet posiadając auto, nie bardzo miałbyś
ochotę na ciągłe wyprawy po pieprz, steki i pasty paprykowe. Twój
kuzyn tutaj nie dotarł, choć bardzo chciał. Wpadł do rzeki kilka
lat temu. Zapamiętasz to na zawsze.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment:
Kriegsmaschine i Have A Nice Life. Płyty roku na ten moment.
2. Najgorszy moment:
Arcade Fire trochę zaorało glebę.
3. Ciekawostka:.Podoba
się Państwu taki pomysł na milę?
4. Na dokładkę
okładka: Wąsy zawsze są w modzie. Możesz zaprzeczać, nie
zgadzać się, głosić swoje teorie na temat zarostu, ale wąsy to
klasyk największy. Nawet martwemu z wąsem do twarzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz