Arcade Fire "Her"
***
Filmu
nie widziałem więc nie wiem jak ta muzyka się sprawdziła współgrając z
obrazem. Pozostawiona sama sobie nie zrobiła na mnie większego wrażenia.
Materiał to w głównej mierze pół na pół fortepianu i ambientującej
elektroniki. Ładne to, wyciszone, a nawet usypiające. I jako
niezobowiązujący drugi plan sprawdza się najzupełniej przyzwoicie. Ale
może taki właśnie efekt Arcade Fire chciało osiągnąć?
Have a Nice Life "The Unnatural World"
Have a Nice Life "The Unnatural World"
***1/2
Płyta
jak zapiekanka. Ten shoegaze odnaleziony wreszcie w kącie lodówki już
trochę się ślizga i jakoś osobliwie pachnie. Ale jeśli poprzekładać go
warstwami ziemniaków, post-punkową grą sekcji rytmicznej (ale taką
podchodząca już w death rock), bakłażanem i obrzucimy dronowo ciągnącym
się żółtym serem? Oczywiście gwoździem bankietu nie będzie, a i chlubić
się tym nie wypada, ale zainteresowani zjedzą bez grymaszenia, a nawet
pochwalą. I to nie przez grzeczność.
Jacaszek "Pieśni"
Jacaszek "Pieśni"
***
Nowoczesna
obróbka pieśni religijnych to mało ograny pomysł, ale sam w sobie nie
gwarantuje sukcesu. Dobór przez Jacaszka materiału do przetworzenia był
intrygujący. Takie zderzenie tradycji i nowoczesności mogło dać
frapujący rezultat. Niestety wykonane nie okazało się ani epokowe, ani
efektowne. Chwilami oba „wątki” splatają się w sensowną całość, ale gdy
dominują elektroniczne szumy i trzaski, brakuje tym dźwiękom pasji.
Kriegsmaschine "Enemy of man"
Kriegsmaschine "Enemy of man"
****1/2
Mimo
że zespół wywodzi się z blackowych rejonów nowy materiał na pierwszy
rzut ucha trudno umieścić w tej szufladce (zwłaszcza jeśli oczekujemy
kanonu brzmieniowego inspirowanego sceną norweską). Bliżej im już
chociażby do Neurosis, choć to powierzchowne podobieństwo – bębny
zalatują chwilami plemiennością, a riffy są transowe (choć nie tak
powolne i miażdżące). Czyli jak można się domyślić materiał mocno
hipnotyczny mimo solidnej dawki zimnego hałasu.
Sun Kil Moon "Benji"
Sun Kil Moon "Benji"
****
Mark Kozelek udowadnia, że wbrew pozorom tradycyjnie zagrany folk rock nie musi brzmieć archaicznie. Wypełnił płytę niewyszukanie zaaranżowanymi utworami, ograniczającymi się zazwyczaj do samej gitary akustycznej (ale w połowie jest wykorzystana perkusja, pojawiają się tez okazjonalne dodatki). I jest to doskonały akompaniament do melancholijnych rozważań o śmierci i przemijaniu. Mroczna, ale piękna mimo (dzięki?) swej prostoty płyta.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Sun Kil Moon "Richard Ramirez Died Today Of Natural Causes"
2. Najgorszy moment: Arcade Fire
3. Ciekawostka: Hipserski dobór płyt zawdzięczamy Pilotowi.
4. Na dokładkę okładka: O dziwo wszystkie udane, a dwie się nawet łączą tematycznie.
Mark Kozelek udowadnia, że wbrew pozorom tradycyjnie zagrany folk rock nie musi brzmieć archaicznie. Wypełnił płytę niewyszukanie zaaranżowanymi utworami, ograniczającymi się zazwyczaj do samej gitary akustycznej (ale w połowie jest wykorzystana perkusja, pojawiają się tez okazjonalne dodatki). I jest to doskonały akompaniament do melancholijnych rozważań o śmierci i przemijaniu. Mroczna, ale piękna mimo (dzięki?) swej prostoty płyta.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Sun Kil Moon "Richard Ramirez Died Today Of Natural Causes"
2. Najgorszy moment: Arcade Fire
3. Ciekawostka: Hipserski dobór płyt zawdzięczamy Pilotowi.
4. Na dokładkę okładka: O dziwo wszystkie udane, a dwie się nawet łączą tematycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz