poniedziałek, 30 września 2013

62. pilot kameleon: Osjan, Roots

***

Z Osjanem jest problem. Albo i go nie ma, bo może sobie wmówiłem. Bo teoretycznie jego dorobek trzeba analizować w szerokim kontekście, który uprawomocnia pewne działania i daje zgodę na to by się pojawiły. Praktycznie jednak nie ma w tym momencie ani czasu, ani miejsca, ani tym bardziej dociekliwości na to, by tak obszerne zagadnienie przekuło się w naukowy elaborat. Wyrwę zatem Osjana z polskości, lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku, z PRLu i przesadzę go w otaczającą pustkę współczesności. Bez współczesności, tylko w moją pustkę.
Płyta w całości upleciona jest z korzeni. Korzeni różnego pochodzenia. Daleki i Bliski Wschód może śmiało sąsiadować z odblaskami celtyckimi. Północ podaje sobie tutaj rękę z południem, Afryka z Azją. Kłębowisko utworzone w ten sposób jest oczywiście niesamowicie gęste, czasami wręcz odurzające swoim zapachem, ale jednocześnie bardzo przeźroczyste. Za tą masą różnorakich odniesień i wycieczek we wszystkie miejsca świata jednocześnie kryje się jakiś eskapizm. Wyjście i pokazanie wszystkiego, co tylko przyjdzie muzykom do głowy. Ale spoza głowy, kawałek od jej wnętrza. Nie jest jednak to postawa radykalna. Bo ucieczkę w świat równoważy tutaj duch improwizowanej muzyki, swobodnych relacji tworzących się między muzykami w czasie rzeczywistym, tu i teraz. I jeśli nawet wychodzą oni w świat, to jednak nie tracą ze sobą więzi, a nawet słychać, że próbują ją nawiązać ze słuchaczem. Nieco kontrolowane free. I gdzieś na tym połączeniu wszystko zaczyna iskrzyć. I to jest najciekawszy element tej płyty. Ten abstrakcyjny moment, w którym wszystko zaczyna się ze sobą układać w zgrabną całość. Niestety z napięciem bez stabilizatora bywa różne. Odbiorca bez stymulatora również jest niestały. Zbyt wiele świata, za mało siebie, proporcja zostaje zachwiana. I dlatego choć „Roots” zaciekawia, wciąga, to jednak w żadnym stopniu mnie nie uwodzi. Nęcące zapachy świata nie są najwyraźniej przeznaczone dla mnie, a improwizacja choć kusząca, jednak uzależniona zawsze od treści. Wiele wspaniałych momentów nie przekłada się na doskonałą całość. Warto jednak obwąchać ten fragment.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Improwizacja.
2. Najgorszy moment: Możesz oddzielić wszystko ze wszystkiego, a i tak zawsze zostanie element, z którym nie wiadomo co począć.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Świat to za mało.
4. Skojarzenia muzyczne: wszystkie muzyki świata w jednym miesjcu.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: poranków za biurkiem, popołudnia w pustym mieszkaniu.
6. Ciekawostka: "Roots" elegancko przegryza się z "Immunity" Jona Hopkinsa. Przekładałem te płyty między sobą wiele razy. Trybiło.
7. Na dokładkę okładka: OS Jan to prawie jak Mac OS.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz