czwartek, 27 grudnia 2012

41. Pippin: Laura Nyro, Eli and The Thirteenth Confession




Ocena: * * * 3/4

Śpiewająca kobieta pod koniec lat sześćdziesiątych? Janis Joplin – odpowie prawie każdy rockman i będzie miał rację. Bo dziewczyna przyćmiła absolutnie wszystkie inne konkurentki, które parały się w owym czasie rockowym śpiewaniem. Co nie znaczy, że konkurentki owe nie były nic warte. Oto na ten przykład Laura Nyro, zmarła przed piętnastu laty, w Polsce praktycznie nieznana, a i w świecie anglosaskim dziś właściwie zapomniana. Niesłuszne będzie wprawdzie zaliczenie jej propozycji do rocka, niemniej pochylmy się na moment nad jej najsłynniejszym dziełem.
Ten, kto słuchanie płyty rozpocząłby od zamykającego ją „The Confession”, uznałby, że obcuje z przedstawicielką jakże modnego wówczas folkrocka i delikatnych akustycznych brzmień gitary. Ale to zmyłka, prawdziwym żywiołem tej płyty jest raczej swoista hybryda soulu, jazzu i gospel. Głównym instrumentem jest pianino, choć znajdziemy nierzadko i harfę, i delikatne dęte drewniane, i rozbuchane niemal musicalowe aranżacje z użyciem dętych blaszanych. Nie zabraknie z jednej strony bluesa (jak wskaże choćby sam tytuł „Woman’s Blues”), a z drugiej – przyznajmy szczerze – niebezpiecznego zbliżenia się do stylistyki, dajmy na to, Alicji Majewskiej. Bardziej jednak niż muzyka przyciąga tutaj ucho głos Laury i trzeba przyznać, że jest zjawiskowy. Dziewczyna śpiewa strasznie lekko i zwiewnie (co nie znaczy, że eterycznie), ma się wrażenie, że wszystkie frazy przychodzą jej z beztroską lekkością. A i pomysłów jej nie brakuje – przejście z krzyku w szept? Normalka. Nagłe zmiany tempa? Proszę bardzo. Od folku, do opery, proszę Państwa. A wszystko z radosną fantazją i uwodzicielskim wręcz brzmieniem.
A o czym dziewczę śpiewa? A o czym ma śpiewać – o miłości, jej radościach i smutkach przede wszystkim. Choć nie tylko – w „Sweet Blindness” i „Stoned Soul Picnic” pobrzmiewają wątki alkoholowo – narkotyczne, jak na hippisowską epokę przystało. A dodajmy, że wszystkie teksty i kompozycje są jej autorstwa, co tylko przydaje płycie szczerości.  W epoce jednakże nie odniosła ona specjalnego sukcesu, głośniej o Laurze było, gdy przeróbki jej utworów nagrywali The 5th Dimension czy inna (Academy Award Winner) Barbra Streisand.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Refren „Luckie”. Ależ to buja!
2. Najgorszy moment: Zapędy w stronę tak zwanej muzyki estradowej.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Tekst „Eli’s Coming” nie jest specjalnie jasny, ale nie wykluczam, że miano Eli odnosi się do najwyższego bóstwa religii kananejskiej.
4. Skojarzenia muzyczne: Od Tori Amos po divy z Broadwayu.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Wczesna wiosna! Wszystko się budzi do życia.
6. Ciekawostka: Dowodem na wręcz anonimowość Laury w Polsce niech będzie fakt, że w całej swej historii pismo „Tylko Rock” wzmiankowało o niej (Laurze, nie Polsce) tylko raz. Zgadliście, z okazji śmierci.
7. Na dokładkę okładka: Może się okazać, że Laura jest daleką ciotką panny Polly Jean Harvey.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz