środa, 31 października 2012

37. pilot kameleon: Acid Drinkers, La Part du Diable



Ocena: ***

Ponad dwa lata temu Acid Drinkers odświeżyło patent polegający na zmontowaniu całej płyty wypełnionej przeróbkami. „Fishdick Zwei – The Dick Is Rising Again” miał przeryć dupska słuchaczy. Szerszej grupie słuchaczy dogodził, mnie natomiast zawiódł właściwie na całej linii. Pierwowzór z 1994 roku jest poza zasięgiem. Trudno. Z tego powodu wyczekiwałem na nową płytę z autorskim materiałem. Przybudówka, jaka by ona nie była, nie może być kluczowa przy ocenie obecnego poziomu tej grupy.
Nowa płyta od dwóch tygodni leży na półce w każdym sklepie, jest oficjalnie dostępna do odsłuchu online, można ją też wytargać z każdej „wypożyczalni” internetowej. Tylko się częstować. I pierwszy wniosek jest taki, że nowy album mógłby mieć nieco rozszerzony tytuł. „La Part du Diable – Fishdick Drei”. Spokojnie, bez nerwów. Kowerów tutaj nie ma. Całe szczęście. Jest za to tak ogromna ilość autocytatów, że mogę śmiało napisać, że Esidzi kowerują samych siebie. Może zatem tytuł „Acid Drinkers Meet Acid Drinkers”? W sumie czemu nie? Miga „I Mean Acid”, są przebłyski „Acidofilii”, jest „High Proof Cosmic Milk” oraz całą masa innych historii, które fan zespołu bez problemu wskaże palcem. Dokładne wyliczenia można znaleźć w sieci. Słabe to, ale jednak nie dyskwalifikujące. Może nie ma w tej chwili w zespole nikogo, kto chwyciłby to wszystko za kark i postawił na nogi? Do tej pory robili to „drudzy gitarzyści”. Yankielowi albo zabrakło odwagi, albo zwyczajnie mu się nie chciało. Powyższe dwa problemy jednak poważnie rzutują na zawartość całej płyty.
Kilkanaście pieczołowicie dokonanych odsłuchów pozwoliło przyzwyczaić się do takiego oblicza zespołu. Niczym ono nie ujmuje, niczym nie zaskakuje, ale w gruncie rzeczy może się nawet podobać. Niestety łysa trójczyna jest najwyższą możliwą oceną.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Pierwsze wejście bębnów w „Zombie Nation”. Potem jednak wszystko siada.
2. Najgorszy moment: Wszystko to, co mogłem usłyszeć na wcześniejszych płytach tego zespołu.
3. Analogia z innymi elementami kultury: „Fishdick” w 1994 roku pokazał mi klasykę rocka. W momencie wydania tamtej płyty nie znałem żadnego pierwowzoru. Inicjacja została dokonana dzięki poznaniakom.
4. Skojarzenia muzyczne: z Acid Drinkers. Ale niestety chodzi o gorszy aspekt skojarzenia, czyli mało inspirujące autocytaty, które można nawet nazwać autoplagiatami.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Jeśli słuchałeś tej kapeli przez ostatnie dwadzieścia lat, to masz okazję na kilka klasycznych déjà vu. Ja od nich zaczynałem moją przygodę z muzyką, zatem powspominałem sobie moją muzyczną drogę z Acidami i bez.
6. Ciekawostka. Bez Litzy chyba grają już dłużej niż z nim. Jak ten czas mija.
7. Na dokładkę okładka. Romantyczność? Szkiełko i oko? Acid Drinkers nie ma ostatnio szczęścia do okładek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz