wtorek, 14 czerwca 2011

04. Pippin: Pure Reason Revolution, "Hammer and Anvil"











Ocena * * *

Początek jest naprawdę mocny. Ostre gitary skrzyżowane z elektroniką i dość agresywny (pasujący w sumie do tytułu „Fight fire”) śpiew – poczułem się trochę jak w czasach największej popularności Primal Scream czy nawet Prodigy. Ale „Black mourning” trochę zmienia nastrój na łagodniejszy i wyznacza kierunek, który będzie najmocniej reprezentowany na tej płycie. Czyli kompozycje kojarzące się z późniejszym Depeche Mode, a jeszcze bardziej z tymi fragmentami „Machiny”, w których Smashing Pumpkins grał jak Depeche Mode. Nawet wysoki głos przypomina trochę Billy’ego Corgana, choć czasem uderza w zbyt wysokie rejestry, jak w początku „Patriarch”. Czyli jest mocno elektronicznie, czasem szybciej, czasem wolniej i zasadniczo dość melodyjnie. Zmienia się to pod koniec płyty. Przede wszystkim w „Blitzkrieg”. Utwór rozpoczynają półminutowe sample ludzkich rozmów, a potem wchodzi niemal czyste instrumentalne techno, chociaż ową udrękę stara się mniej więcej w połowie nagrania nieco umilić dość ładny, spokojny fragment śpiewany z dźwiękami fortepianu.
O Pure Reason Revolution pisano, że to nowoczesny rock progresywny, ale na tej płycie cechę ową mogę z pełnym przekonaniem odnaleźć tylko w „Open insurrection”, które ma i długi nastrojowy wstęp (i takież zakończenie) i kilka wyraźnie odstających od reszty albumu pomysłów, które czynią tę kompozycję chyba najciekawszą na całym „Hammer and anvil”, chociaż powtarzający się fragment wokalny mógłby być ciut krótszy.
Generalnie można posłuchać, ale większych rewelacji tu nie znajduję. A może takie właśnie jest brzmienie dnia dzisiejszego, tylko ja już zdziadziałem do reszty?

1. Najlepszy moment – jednak „Fight fire”, naprawdę mocne otwarcie
2. Najgorszy moment – techno w „Blitzkrieg”. Uszy bolą.
3. Analogia z innymi elementami kultury – część tekstów na albumie inspirowana jest historiami obu wojen światowych, ale nie powiem z czystym sumieniem, że muzyka kojarzy mi się z militarnym szaleństwem.
4. Skojarzenia muzyczne – cała tradycja mocnego elektronicznego rocka.
5. Kontekst – jeśli nie wsłuchiwać się zbytnio w teksty, cała ta muzyka brzmi jak ścieżka do szybkiego, szalonego życia, w którym na wszystko brakuje ci czasu.
6. Ciekawostka – ewentualne nawiązania do Depeche Mode mi nie przeszkadzają, ale powracający motyw z „Over the top” to trochę przesada, brzmi jak żywcem wyjęty z „World in my eyes”.
7. Na dokładkę okładka – jakby odhumanizowane blokowisko. Znów mogę przyznać, że ładnie mi współgra z zawartością płyty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz