****2/3
Działanie tej płyty
jest zaskakujące. Rozpuszcza się w organizmie bardzo powoli. Tak,
jak powoli się rozpędza jej zawartość. Kropla po kropli, dźwięk
po dźwięku, zauroczenie wzrasta z każdą chwilą, choć na samym
początku jest bardzo ostrożnie. Mój odbiór został jednak
przyspieszony rewelacyjnym koncertem, który Kristen dało 2
października w krakowskim klubie Re. To właśnie tam dźwięk
rozpuścił się w moim organizmie i zespolił się ze wszystkimi
moimi tkankami. Nie można go już wypłukać.
Materiał zaczyna się od
klimatycznych trzasków i miarowych dźwięków gitary. "Upward,
Beyond The Onstreaming, It Mooned" narasta bardzo powili.
Minimalizm rośnie w uszach i wcale nie próbuje uzyskać
piosenkowych ram. Dźwięki są rozlane, kapią, sączą się. Z
szumów i hałasów tworzą obraz bez ram, który najbardziej
intensywny jest w środku. "2 A.M." to trochę inne
terytorium. Taka zepsuta piosenka, z odrealnionym głosem Bieli,
który nie przypomina samego siebie. Lekka oniryka, zaspany
psychodelik z bardzo miarowym pulsem i drapaniem w gitarowe struny.
Normalność (?!) pojawia się dopiero w samym środku płyty. "Music
Will Soothe Me" uwodzi funkowym groovem. Pulsuje, jest
uwodzicielski, ale nie wdzięczy się bezczelnie. Tu także są
zgrzyty i piski. Tkanka płyty bezlitośnie obrasta również ten
kawałek. Kompozycja tytułowa trzyma się piosenkowych ram.
Drapanie, sprzężenia, dysonans wypływa tutaj dopiero w połowie
utworu – śpiew i pianino trzymają się melodii, reszta dygocze,
próbuje się oswobodzić, złamać harmonię. Bracia Rychliccy
ciągną do rozpadu, Biela dąży do zjednoczenia. Ten dysonans dwóch
elementów jest kluczowy nie tylko dla tej kompozycji, ale pewnie i
dla całego zespołu. Potężny finał w postaci "Endless
Happiness" przywodzi na myśl początkowe dźwięki. Udało się
zapętlić nastrój poprzez doskonałą dramaturgię. Swobodna
improwizacja odlatuje w kosmos. Płynie daleko i warto dać się
porwać temu nurtowi.
Do ekscytującej
zawartości dorzućmy fenomenalną produkcję. Szczegółową, pełną
detali, ale też niezwykle soczystą i bardzo organiczną, która
pozwala odczuć bliskość zespołu. Przy odsłuchu warto odkręcić
gałkę głośności, żeby sound miał możliwość brzmieć. Wtedy
smakuje najlepiej.
Kwestionariusz:
1.
Najlepszy moment: Czyżby to
była najlepsza polska płyta roku 2014?
2.
Najgorszy moment: Płyta wydana została w digipacku. Goła płyta
została wsunięta w tekturę. Pierwsze wyciągnięcie płyty z
kartonika wystarczyło, by zmasakrować dysk. Ja wiem, że tektura taka
super, ale do licha, czy nikt nie zauważa, że jest kompletnie
niepraktyczna, a nawet szkodliwa? No ale kto jeszcze kupuje płyty?!
3. Analogia
z innymi elementami kultury: Odbieram
ten zespół przez pryzmat małych klubów, niewielkiej publiczności,
bliskości z muzyką. W otwartej festiwalowych okolicznościach widziałem
ich raz. To są emocje i dźwięki, które najlepiej pracują w
zamkniętej niewielkiej przestrzeni.
4.
Skojarzenia muzyczne: Kristen.
Nie mogę ich porównywać do innych formacji, bo tak się nie godzi.
5. Pasuje
jako ścieżka dźwiękowa do: Wieczornego
słuchania. Trzeba usiąść i słuchać.
6.
Ciekawostka: 1. Kristen
supportował kiedyś Sweep The Leg Johnny. 2.
Michał Biela jest na koncertach zawsze uroczo zabawny.
7. Na
dokładkę okładka: Dostojna czerń
dodaje elegancji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz