Ocena: * *
„Śmierć Bawidamka” (buahahahaha). Jasne! Wystarczy napisać teksty o ciemnej
stronie grzmocenia i już przechodzi się z ligi grzecznych i romantycznych do ekstraklasy niesfornych artystów. Takiego wała! Pseudoskandalizująca otoczka
tekstów pozostawia tak naprawdę wrażenie wstępowania na wyższy level
podlizywania się publiczności. Nic się
nie zmieniło, a nudziarz-man drąży
głębiej pokłady nudziarstwa.
Wyjście z kameralnej stylistyki folk, którą nawet darzę sympatią w
kierunku rozbrykanych, gargantuicznych aranżacji to tylko metamorfoza z bycia
ślimakiem do bycia ślimakiem dyrygującym orkiestrą ziewających ślimaków. Legendarny
producent i morderca Phil „chyba ją
zastrzeliłem” Spector odpowiedzialny jest tu właściwie za całość warstwy
muzycznej i klasyczną dla niego aranżacyjną „ścianę dźwięku”. Tych bogatych
aranżacji słucha się miło i przyjemnie tylko na usta ciśnie się pytanie: po co?
Po co, skoro podstawą są tu utwory biesiadne, muzyka dla wszystkich
wind świata i Raryli Modowicz. Ach, jak gracko przycina sax w „Memories”, aż
sam mam memories związane z czasami, kiedy jako dziecko podrygiwałem na
zabawach weselnych. „Don’t Go Home With Your Hard-on” poza fenomenalnie czekoladowym
tytułem, wyróżnia się jarmarcznym rytmem o równie wysokim stężeniu weselnego
kakao. Dodajmy niezbyt ciekawy głos Leonarda Cockera połączony z licznymi
fałszami i otrzymujemy prawdziwą bombę zdolną rozpierdolić Mur Chiński albo
piramidy w Gizie. Kaleczenie refrenu w „I Left a Woman Waiting” jest absolutnie
nie do zniesienia. Fałsze są fajne ale zazwyczaj nie są fajne. Nie dziwię się,
że Cohen w późniejszej karierze przestał śpiewać a zaczął rapować. W utworze
tytułowym również ślizga się z melodią, ale to tak naprawdę jedyny trzymający
poziom i wciągający utwór na płycie – glamowa ballada powiedzmy w stylu Roxy
Music.
Leonard Cohen na „Death of the Ladies’ Man” to jeszcze nie epoka koszmarnych
bezjajecznych walczyków dla emerytów i rencistek, ale potencjał widać na
kilometr.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: W trakcie sesji nagraniowej zarejestrowano 15
utworów, na płycie zamieszczono tylko 8.
2. Najgorszy moment: W
trakcie sesji nagraniowej zarejestrowano 15 utworów, na płycie zamieszczono aż
8.
3. Analogia z innymi element kultury: biesiada, kolorowe jarmarki, sax
& sex.
4. Skojarzenia muzyczne: doo-wop, glam rock, ale głównie gówno.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: sprawdzania ilości znaków
niniejszego tekstu w edytorze i, czy wyrobiłem założoną wierszówkę.
6. Ciekawostka: Tyle ciekawych płyt wyszło w 1977 roku… S/T The Clash,
“Pink Flag” Wire, “Low” Bowiego , debiut Ramones, “My Aim is True” Elvisa
Costello, “News Of The World” Queen… świetny rocznik.
7. Na dokładkę okładka: Nietęga mina artysty uchwyconego w tzw. pozycji
girl-boy-girl została uchwycona dokładnie w momencie gdy pojął, co tak właściwie nagrał z
Philem „przypadkowe samobójstwo” Spectorem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz