
Ocena: * * * 1/2
Tytuł drugiego albumu Rudimentary Peni „Cacophony” jest
trafny częściowo. Warstwa instrumentalna krąży w okolicach klasycznego hardcore
punku – mimo tytułu – całkiem melodyjnego głównie za sprawą chwytliwych
pochodów basowych. Pewne zgrzyty pojawiają się w partiach gitarowych. Rozmyte
riffy nie zawsze gładko uzupełniają harmonie, ale dla ucha przyzwyczajonego do
gitarowego zgiełku to buła z masłem. Największym odchyleniem od normy i
prawdziwą „kakofonią” na „Cacophony” jest interpretacja wokalna lidera Nicka
Blinko, jego linie melodyczne oraz teksty.
Z utworu na utwór zmienia się maniera wokalisty
przechodząc od śpiewu w różnych rejestrach po bełkot, szepty, piski, krzyki,
śpiew na wdechu i inne ciężkie do porównania groteskowe bulgoty i wibrata. Ze
sporym zadziwieniem odnalazłem fakt, że tematyka płyty inspirowana jest życiem
i twórczością H.P. Lovecrafta. Od razu dodam, że to inspiracja niezwykle
osobliwa. Teksty idą w parze z ich pokrzywioną interpretacją wokalną. Dziwaczne
wizje wokalisty przeplatają się tu z wątkami wziętymi z prozy lub też życiorysu
Lovecrafta. Pojawiają się na pozór bez wytłumaczenia i cienia konsekwencji.
Totalna abstrakcja. Ten przyprawiający o zawrót głowy bełkot szaleńca mimo
wszystko działa wyśmienicie na wyobraźnie podsuwając dziwaczne deliryczne
obrazy.
Informacja o tym, że lider zespołu był hospitalizowany w ośrodku
psychiatrycznym nie jest tylko tanią ciekawostką. Wydaję się, że ten fakt
przekłada się w ogromnym stopniu na wydźwięk albumu a nawet staje się kluczem
do poznania właściwej warstwy tej płyty. Podobnie jak XX-wieczny autor, Nick Blinko
w swojej twórczości czerpie z ciemnych zakamarków własnej psyche, demonów i
koszmarów. Może jest to forma samoobrony, zaklinania rzeczywistości, upustu danego
obsesjom?
H.P. Lovecraft w opowiadaniu „Muzyka Ericha Zanna” opisał historię muzyka
– skrzypka, który swoją dziwaczną i obsesyjną, ale również fascynującą muzyką
odgania bliżej nieokreślone zło zionące z czarnej otchłani jego okna.
Symetria?
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: metoda w szaleństwie.
2. Najgorszy
moment: raczej ciężkostrawne.
3.
Analogia z innymi element kultury: obłęd.
4. Skojarzenia muzyczne: ohydne mlaski
Cthulhu.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: wieczornego przeglądania
Necronomiconu.
6. Ciekawostka: ta cała płyta to niezła ciekawostka.
7. Na
dokładkę okładka: Autorstwa lidera zespołu. Podobno tworzył je w okresach
szaleństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz