czwartek, 29 marca 2012

23. Pippin: The Mars Volta, Noctourniquet











Ocena: * * * *

Nie ma co kryć – jest dobrze.
To już prawie dekada, jak The Mars Volta, ci ciekawsi pogrobowcy nieodżałowanego At The Drive-In, cieszą i intrygują nasze uszy. Łączą hardcorowe ciągoty do przeszłości z szeroko rozumianym rockiem progresywnym, połamanymi rytmami i wysokim, czasem może i nazbyt, emocjonalnym wokalem. Na ich poprzednich płytach bywało olśniewająco (debiut!), bywało też mętnie i męcząco (Frances the Mute). Tym razem oscylują raczej pośrodku.
Pośrodku swych zainteresowań, ma się rozumieć. Bo utwory raczej nie przekraczają pięciu minut, a ośmiu to już zupełnie. Bo mniej jest galopad (ale nie martwmy się ich zupełnym brakiem, posłuchajmy choćby „Molochwalker”), więcej klimatu i ichniej odmiany psychodelii (tu powinienem wymienić niemal wszystkie tytuły). Do tego zaś ładunek całkiem chwytliwych melodii („Trinkets Pale of Moon”, „In Absentia”). Cedric czasem w swoim stylu niemiłosiernie ładuje nam w uszy wysokie dźwięki, ale czasem próbuje zażyć słuchacza z innej strony i wpada w taką barwę, że – przyznaję bez bicia – gdybym nie znał płyty i ktoś mi zapodał otwierające ją „The Whip Hand”, pomyślałbym, że to jakiś zapomniany numer Kula Shaker.
Czego się można przyczepić? Tego co zwykle, płyta jest ciut za długa. Niby tylko niewiele ponad godzinę, ale dziesięć minut mniej by nie zaszkodziło. Z drugiej jednak strony – ciężko mi wybrać utwór wyraźnie odstający, który chciałoby się wywalić. Lepiej zatem się wsłuchać na przykład w balansujące między niemal ambientowym a akustycznogitarowym podkładem „Vedemalady”. Albo w wybuch refrenu „Zed and two Naughts”. Wsłuchać się w teksty też można – ale dla mnie tradycyjnie przy tym zespole zadanie karkołomne, nigdy nie wiem, o co im idzie.
W skrócie – może entuzjazmu w moim tekście mało, ale dla mnie w dyskografii Omara i spółki ten album ustępuje tylko debiutowi. Polecam.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Jest w czym wybierać, ale postawię na „In Absentia”.
2. Najgorszy moment: Nie wskażę i co mi pan zrobi?
3. Analogia z innymi elementami kultury: Podobno płyta to concept album, nawiązujący do mitu o Hiacyncie. Podobno.
4. Skojarzenia muzyczne: Dziedzictwo rocka progresywnego połączone z rytmami różnych kontynentów.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: No z Grecją to mi się na pewno nie kojarzy.
6. Ciekawostka: Płyta była niemal gotowa trzy lata temu, ale Cedric szlifował teksty.
7. Na dokładkę okładka: Kojarzy mi się z niemiecką elektroniką typu Tangerine Dream.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz