czwartek, 15 marca 2012

22. pilot kameleon: The Smiths, Strangeways, Here We Come



Ocena ****

Kwestionariusz 1:
1. Główny kierunek obrany na płycie. Piosenka. Tak się składa, że wszystkie utwory z tej płyty nokautują słuchacza elegancką przebojowością, która sprawia, że po kilku odsłuchach nie można się od tego albumu uwolnić.
2. Charakterystyka brzmieniowa. Szturmujemy tereny alternatywne, ale wcale nie musimy być brudni i śmierdzący, jak nakazywała stylistyka punk. Kto zabroni się ładnie uczesać i śpiewać eteryczno-natchnionym głosem?
3. Umiejscowienie na osi czasu. Lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku. Archaizująca patyna jest wyczuwalna, ale żeby to śmierdziało plastikiem?  Skąd! Prima sort!
4. Umiejscowienie płyty w dyskografii zespołu. Kowalskich dzieło ostatnie choć przyćmione zasłużoną sławą poprzedników z pewnością nie jest płytą do odpuszczenia. Światła reflektorów są skierowane przede wszystkim na „The Meat Is Murder” i „The Queen Is Dead”, a trzeba przyznać, że skryte na samym końcu „Strangeways, Here We Come” w niczym im nie ustępuje.
5. Objętość materiału. Cenne jest umiarkowanie w prezentowaniu muzyki. Dlaczego dzisiaj nikt nie nagrywa płyt, które trwają trzydzieści sześć minut, a po ich odsłuchu chce się wcisnąć przycisk start raz jeszcze?
6. Co było dalej? Panowie się rozpadli. Reaktywować się nie chcą, pomimo propozycji podpartych milionowymi sumami. Morrissey radzi sobie świetnie jako solista. Pracowity Marr skupił się na drobniejszych rzeczach i słuch trochę o nim zaginął. Sekcja się nie liczy.
7. Recepcja kiedyś i dziś. Listy przebojów: druga pozycja w Anglii, pięćdziesiąta w Stanach. Twórcy wypowiadają się o niej pochlebnie. Po latach opiniotwórczy na naszej ziemi „Teraz Rock” marginalizuje znaczenie tej płyty przyznając jej w numerze 3/2009 notę **1/2. Portal „Allmusic” ocenia ten album na ****. Użytkownicy Rate You Music w ilości 4866 osób wyceniają album na 3,89 (dane z dnia 14.03.2012). Ja przyznaję płycie czwórkę z malutkim plusem, którego nie widać w nocie pod okładką płyty.

Kwestionariusz 2:
1. Najlepszy moment: Może ostatni utwór?
2. Najgorszy moment: Szybki przelot po traciliście. Potem jeszcze jeden. Nie, nie ma tu słabych momentów.
3. Analogia z innymi elementami kultury: muzyczna osiemdziesiona o wymowie uniwersalnej.
4. Skojarzenia muzyczne: No to tak szczerze: kto nie zrzynał z The Smiths? Chyba tylko Ci, którzy zakończyli działalność przed nimi. No i metalowcy. Jeden z najbardziej wpływowych zespołów.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Lubię jak jest mi smutno. Nie chcę się zabić, ale różę mam przy sobie. Przytul mnie. Zatańczmy w deszczu na moście.
6. Ciekawostka. Widziałem na żywo Morriseya. Zachwyt!
7. Na dokładkę okładka. No dobra, może to jest najgorszy moment?

1 komentarz:

  1. piszesz o recepcji. zgadza się. zastanawiająca jest też absencja tej grupy na Trójkowej liście przebojów (sam niedżwiedź ostatnio sie dziwił, ale... w sumie kto za to odpowiada? ;) ) a nawet więcej, nie mogę za bardzo odnaleźć pirackich kaset z nagraniami tego zespołu. czyżby faktycznie totalny off u nas?

    OdpowiedzUsuń