Ocena: * * 1/2
Własne zespoły, jak wiadomo, założyli wszyscy ci nieliczni, którzy
tuż po premierze zakupili debiutancką płytę The Velvet Underground. Ale też
miliony tych, których zainspirowała dowolna inna płyta albo też zwykła chęć
grania w kapeli. A jak już masz zespół, to grasz próby i próbujesz wkręcić się
gdzieś, żeby zagrać też koncert. Znam też scenariusz doskonale, próby i coś na
kształt koncertu, nie są mi obce. A z początkującymi składami bywa bardzo
różnie – Stachu fałszował ile wlezie, Kojakowi nie chciało się do Stacha nosić
całego zestawu perkusyjnego, więc na próbach bębnił w książki czy wiadra, ja
gitarę basową miałem w ręku pierwszy raz w życiu (Jarek, dzięki za pożyczenie),
a trąbka Mateusza od samego początku była raczej dla jaj. Właściwie jedynie do
gitarzysty nie ma się za bardzo za co przyczepić, zresztą w późniejszym czasie,
jako jedyny z nas, zrobił jakąś tam lokalną karierę. Choć wówczas pewnie nie
zdawaliśmy sobie z tego sprawy, sąsiedzi Stacha i mniej lub bardziej przypadkowi
słuchacze na koncercie musieli przeżywać piekielne męki, słysząc nasze wytwory,
ale cóż – taka rola początkujących załóg.
Tyle że Black Flag w znamiennym roku 1984 początkującą
załogą nie był. Był już legendą. Wydał „Damaged”, które do dzisiaj ma
niewymazywalne miejsce w kanonie ciężkiej muzyki. To dlaczego, do konia,
słuchanie „Live ‘84” to takie ciężkie przejście? Ano dlatego, że Heniek i
spółka jawią się jako ekipa, która nie przejmuje się niczym. Fałsze, dysonanse,
sprzężenia, granie poza tonacją, obok dźwięku czy podejście do solówek
gitarowych, które na pewno czujnie śledził młody Kodym, nie są tu środkiem
samym w sobie ani celową brzydotą – nie, oni tak sobie grali, wyszło jak wyszło
i tyle. Powiecie, że niewiele różni się to od wersji studyjnej – w ogólności
pewnie tak, ale w detalach płyty są zdecydowanie porządniejsze. Ja wszystko
rozumiem – to prawdziwy portret zespołu, to uczciwe podejście do koncertu, nie
na zasadzie odegrania największych hitów (kawałki z „Damaged” stanowią
margines), bez prób upiększania i wdzięczenia się do widza. Szanuję taki układ
i rozumiem też tych, którzy w takiej rozwałce się lubują, ale sam dziękuję i poprzestanę
przy studyjniakach. Subtelnieję na starość czy co?
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Mimo
wszystko nieszablonowa gitara.
2. Najgorszy moment: Rozważanie wizyty u laryngologa.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Rollins to w ogóle kulturowa instytucja.
4. Skojarzenia muzyczne: Chciałbyś powiedzieć z automatu, że
hardcore, ale posłuchaj i zastanów się jeszcze raz. Jak to nazwać – hardcorowa psychodelia?
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Naturalnie próba u Stacha.
6. Ciekawostka: Na polskiej Wikipedii stoi: „Live ’84; album
studyjny grupy Black Flag”.
7. Na dokładkę okładka: Ale kasety czy kompaktu?
Zapraszamy do dodania bloga w serwisie zBLOGowani! Mamy już ponad 2200 blogów z 22 kategorii.
OdpowiedzUsuńNależy założyć konto jako bloger i w 2 krokach dodać bloga do serwisu. Nasz robot sam pobiera aktualne wpisy i prezentuje je tysiącom użytkowników którzy codziennie korzystają ze zBLOGowanych. Dla blogera to korzyść w postaci nowych czytelników i większego ruchu na blogu. Zapraszamy!