Ocena: ****
Przygotowując się do napisania
tej recenzji przypomniałem sobie o mojej drobnej korespondencji z Mikołajem. Jako że
właściwie w całości dotyczy płyty „Push The Sky Away” pozwalam sobie na jej
upublicznienie.
------
Kraków, 11.09.2012
Drogi Mikołaju!
Wiem, że nie jesteś od spełniania życzeń. Muszę jednak napisać do
Ciebie tego maila, choćby nawet i najkrótszego. Sygnał ode mnie. Co z nowym
albumem? Warren wreszcie zaczął komponować? Wiem, że zatrudniałeś go po to, by
pisał, a nie dziadostwo odwalał. Jakby co, postrasz go, że masz już zastępcę,
albo, że Blixa wraca… To zawsze działa. Wyrobisz się z zamknięciem tematu do
Bożego Narodzenia? A przy okazji fajnie byłoby, gdybyś jednak szarpnął się na
jakiś prezent dla mnie… Winyl by się zdał w sumie. A potem może jakaś wizyta w
Polsce? Jakby co, ja zapraszam. Wiesz o tym nie od dziś.
Ściskam
Bartosz
------
Londyn,
19.09.2012
Drogi Bartoszu!
Wiesz, że nie jestem od spełniania życzeń. Nie spodziewaj się zatem płyty w tym roku. Co prawda mamy wszystko gotowe,
ale premiera dopiero w przyszłym roku. Warren dowalił konkretnie, choć musiałem
go na miesiąc w piwnicy zamknąć, żeby się wziął do roboty. Pół brody mu zgniło. Głód i wilgoć od
dawna są najlepszą inspiracją. Blixa i Mick też kiedyś tak miewali, pamiętasz? Hahaha…
Dawne czasy. Czy będziemy w Polsce? Prawdę mówiąc nie obchodzi mnie to. Jeśli tak, to ewentualnie chciałbym zahaczyć o jakiś festiwal na południu Polski.
Miałbym bliżej do Krakowa. A jak się nie uda wpaść z The Bad Seeds, to odwiedzę
Cię prywatnie. Pozdrów Basię i Bubę.
Ukłony
Nick
PS. Co do darmowego egzemplarza płyty. Specjalnie dla Ciebie zrobiłem
mema z kotem. Łap i nie miej żalu!
--------------------------------------------------
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: jest taki, że odbiór płyty jest podzielony na
dwa obozy. Zachwyty i narzekania. Mnie „Push The Sky Away” urzekło. Urzekło,
ale potrafię zrozumieć, że do tej płyty można podejść chłodno. Nie wdzięczy się
ona, nie ma zbyt wielu melodii, jest cicho, choć to zupełnie inna cisza niż ta
na „The Boatman’s Call”. Dla mnie lepsza. Generalnie prócz tego materiał jest w
całości nerwem podszyty. A to perkusja, a to szarpany bas, a to kręcenie
pokrętłami, a to skrzypeczki zaczną niespodziewanie zawodzić. Wyborne proporcje
wszystkich elementów. No i Nick. Forma utrzymana. Wzorowo dozowano też
materiał. Okolice 42 minut pysznie zadowalają. Album zaczyna również działać w
nieoczekiwanym momencie. Trach! Bęc! Bach! Ale total, dlaczego to od początku
nie zatrybiło? Czy już w tym momencie płyta roku? Chyba nie, ale w dyszce
najprawdopodobniej zmieści się bankowo.
2. Najgorszy moment: wcale
nie jest najgorszym. Tak, wiem, był tu już taki patent. Nad materiałem należy
ostro popracować. Ja wiem, że kiedyś mądrowałem się Gombrowiczem, że dzieło
samo powinno się narzucać. Ale wiadomo, tak się kroi towar, żeby było wygodnie.
Mnie kopnęło dość mocno po trzech czy czterech przesłuchaniach. I trzyma nadal
przy dwudziestym czy też trzydziestym, które najprawdopodobniej jest już za
mną.
3. Analogia z innymi element
kultury: Nick Cave. Zawsze erudyta. Pamiętam zachwyty Tomasza Beksińskiego
nad Mikołajem. I jakoś bardzo mi to nie pasowało… Bo z krainy The Bad Seeds do
terenów najbardziej cenionych przez Beksę były lata świetlne. Scheda punkowa
kontra dziedzictwo Genesis najlepiej w marillionowatej formie. A może chodziło
o kobiety? Niestety Beksa ten temat przegrał przez śmiertelny nokaut. Przy
okazji polecam „Dziennik zapowiedzianej śmierci”, reż. Daniel Światły.
4. Skojarzenia muzyczne: Dziś luźno. Przypomniała mi się płyta Rolanda S. Howarda,
którą kiedyś przybliżaliśmy na naszym blogu. Oczywiście Howard
pozamiatał wszystko i wszystkich, by w tym momencie słodko spać w ziemi. A Nick
ciągnie swój wózek od dawna i bez względu na współtowarzyszy raczej trzyma się
wysokiego poziomu.
5. Pasuje jako ścieżka
dźwiękowa do: dziwnie przegryza mi się ze smutkiem. Nie beznadziejnym, ale
melancholijnym.
6. Ciekawostka: 1. Trwają
dysputy od dłuższego czasu. Rojek zaprosi? Oni przyjmą zaproszenie? Off
Festival nawiedzi Mikołaj Jaskinia? Jak
obstawiacie? 2. Linka do innej mojej recenzji tej płyty wkleję w komentarzach w
niedalekiej przyszłości.
7. Na dokładkę okładka: Nick
zdaje się mówić do roznegliżowanej kobiety: Ubierz się babo! Tam masz szafę z
ciuchami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz