sobota, 16 lutego 2013

45. Basik: Deuter, "3 maja 1987 koncert / rozruchy"

Deuter - 3 maja 1987 koncert / Rozruchy

Ocena: * * * 

Paweł „Kelner” Rozwadowski pcha historię Deutera już od ponad 30 lat. Pomimo wielu przerw w działalności i jednego albumu studyjnego nagranego „w epoce” zespół, jak i wspomniany wokalista zdołali zapracować na status polskiej legendy punk rocka. Materiał pozostawiony po zeszłowiecznej działalności Deutera to poza wspomnianym albumem „1987” głównie nagrania archiwalne i bootlegi koncertowe o mocno podejrzanej jakości dźwięku.
„3 maja 1987 koncert / Rozruchy” jakością nie błyszczy ale jest całkiem bezboleśnie „słuchalny” a w pewnych rejestrach nawet „analogowo” przyjemny. Kuleje miks. Drugi głos nie dość, że fałszujący to zdecydowanie za głośny, podobnie jak proporcje w ścieżkach parapetu. Nie ma się oczywiście czego czepiać, materiał zgrywany pewnie bezpośrednio z taśmy i o jakimś remiksie nie ma mowy. Limitowany i archiwalny charakter wydawnictwa usprawiedliwia jakość nagrań. 
Ówczesne wcielenie Deutera wydaje się być najmniej „punkowym” ze wszystkich jego składów. Wykony wychodzą poza proste garażowe granie zahaczając o funk – rockowy feeling jak np. w „Ja kosmita – nie rozumiem” czy „Jak długo będą gadać”. W „Taki długi czas” skojarzenia biegną w kierunku The Doors i The Smiths. Fajny nowofalowy puls niezgrabnie ożeniony jest z banalnym hardrockiem w „Czekać na światła blask” a „Droga Wojownika” zagrana jest wyjątkowo gładko uwypuklając przebojowość numeru. Indywidualna grawitacja instrumentalistów w różnych kierunkach widoczna jest jak na dłoni. 
Koncertowych smaczków jest tu jak na lekarstwo jak np. krótkie popisy solowe albo ciekawy monolog – nawijka Kelnera w trakcie utworu na temat zatrzymania przez Milicję („(…)on powiedział, że takie jest zarządzenie: na przystanku autobusowym nie wolno stać”). Swoja drogą ciekawe czy jest to jakaś namiastka wczesnych improwizowanych występów Kelnera? Chciałoby się więcej. 
Rozstrzał stylistyczny i pewnie niedociągnięcia wykonawcze rekompensuje zestaw żelaznych hitów Deutera z świetnymi tekstami, w których bardziej przygniatający wydaje się obraz społeczeństwa socjalistycznego niż samej komunistycznej władzy. Uczciwe wydawnictwo dla zainteresowanych.

Kwestionariusz:  
1. Najlepszy moment: Fala + Kaczorowski.
2. Najgorszy moment: brak zdecydowanego kierunku.
3. Analogia z innymi element kultury: różowe lata ’80.
4. Skojarzenia muzyczne: wstęp z „Kosmity” kojarzy mi się z „Kalibrowym” rapowaniem. 
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: spacer po Warszawie. 
6. Ciekawostka: Mój ulubiony album Deutera nie jest albumem Deutera 
7. Na dokładkę okładka: Dramatyczna. Krew. Zomo pałuje gościa z irokezem? Słabe fhuj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz