środa, 18 kwietnia 2012

25. Azbest: Lustmord "Heresy"

Lustmord - Heresy
* * * *

Lustmord to pseudonim (a raczej jeden z nich) pod jakim Brian Williams wydaje swoją muzykę. Wywodzi się z kręgów industrialnych, na początku lat osiemdziesiątych był przez moment związany z SPK. Jednak najbardziej znany jest ze swoich dokonań na polu dark ambientu. Za najbardziej udaną z jego płyt uchodzi właśnie "Heresy" z 1990 roku.
Tytuł płyty jest znaczący. Podobnie jak z wszystkimi herezjami drobne różnice powodują, że całość jest dramatycznie odmienna od swojego źródła. O ile podstawowa struktura tej muzyki... Muzyki? Nie jest to właściwe w tym przypadku określenie, ale pozostańmy przy nim dla wygody. Tak czy inaczej ogólna struktura tej muzyki ma bezsprzecznie swoje korzenie w ambiencie lecz efekt końcowy ma zupełnie inny charakter.. Ambient bywa kojarzony z ze spokojnymi, wyciszonymi dźwiękami. "Heresy" natomiast to płyta, która może przyprawić o zawał. Jedno z najbardziej przerażających dzieł w historii fonografii. Dźwiękowy horror w najczystszym wydaniu.
Podstawą muzyki zawartej na „Heresy”są potwornie masywne, basowe drony. Na tej monumentalnej podstawie oparta jest "linia melodyczna" złożona z przeróżnych niepokojących dźwięków. Przeważnie niezidentyfikowanych quasi-fabrycznych odgłosów, ale słyszymy też przeszywające wycie czy też zawodzenie, kapiąca wodę, płacz dziecka, upiorny śmiech czy w końcu tajemnicze inkantacje. Dźwięków rozmywają się w mglistym pogłosie, nierzadko są przetworzone nie do poznania.
Lustmørd (bo również takiego fantazyjnego zapisu ksywki używał u zarania kariery) dobrze odrobił lekcję industrialu i swą muzykę stworzył alchemiczną metodą przetwarzania substancji już istniejących. W jego przypadku tworzywem stały się skrzętnie dokonywane nagrania terenowe z przeróżnych podziemi - kopalni, lochów, jaskiń itd. Do tego dorzucił przetworzone dźwięki aktywności sejsmicznej i można już się bać. No właśnie, bać - taki dobór materiały wyjściowego nie był dziełem przypadku. Infradźwięki mogą oddziaływać na ludzkie samopoczucie, np. wywoływać niepokój.
Okazuje się, że odgłosy matki natury przy odrobinie pracy mogą się okazać naprawdę przerażające.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: zakończenie części pierwsze - strzały, ryk potwora i płacz dziecka...
2. Najgorszy moment: tylko godzina?
3. Analogia z innymi element kultury: Muzyka mocno enigmatyczna, nawet tytuły utworów nie dają punktu zaczepienia.
4. Skojarzenia muzyczne: hm, trudno to w ogóle nazwać muzyką.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: przychodzi mi do głowy parę sytuacji, ale wolałbym nie być przy nich obecny.
6. Ciekawostka: Brian Williams aka Lustmord mocno zapuścił korzenie również w przemyśle filmowym - nagrywał dźwięki do wielu filmów. Co ciekawe jego znajomy z czasów SPK - Graeme Revell porzucił industrial i tworzy muzykę do filmów. Razem współpracowali m.in. przy pierwszej części „Kruka”.
7. Na dokładkę okładka: obraz John Martina przedstawiający koniec świata. Idealny dobór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz