niedziela, 15 maja 2011

02. Pippin: Aya RL, "Niebieska"












Ocena: * * * 1/2

Aya RL nie kończy się na „Skórze”. Nie kończy się też na tak zwanej „Czerwonej” płycie. Ba, nie kończy się nawet na „Niebieskiej” – ale spragnieni rockowych dźwięków raczej nie mają powodu, by sięgać po późniejsze publikacje zespołu.

Czerwony album to dziś klasyka polskiej nowej fali. Gitary, elektronika i specyficzny śpiew Kukiza wytworzyły bardzo oryginalny nastrój. Na Niebieskim po pierwsze mniej jest gitar. Jarosław Lach opuścił zespół, co odbiło się i na brzmieniu płyty, i na samych kompozycjach, w przeważającej części stworzonych przez Igora Czerniawskiego, ambitnego poszukiwacza nieoczywistych brzmień instrumentów elektronicznych. Wyszła z tego płyta mocno eksperymentalna, awangardowa, będąca nawet jakąś zapowiedzią techno czy raczej industrialu. Brzmienie jest tu brudne, gitary, jak już się odezwą, to zgrzytają przetworzone. Do tego klimatu dostraja się i Paweł Kukiz, który często moduluje głos, czasem krzyczy, czasem wyje, a najczęściej śpiewa niechlujnie, by iść łeb w łeb z takąż muzyką. Inna sprawa, że z tego powodu bardzo często nie można zrozumieć tekstu, mam tak z większością tej płyty. O chwytliwych melodiach też nie ma mowy, jedynie „Ten człowiek z teczką” stara się być jakimś wyjątkiem. Dwa pierwsze utwory („Sabotaż” i „Słoneczko”) to najlepsze wykonanie takiego właśnie schematu. Zakładam, że zabieg ten miał być artystycznym komentarzem do polskiej rzeczywistości końca lat osiemdziesiątych. Ale na Niebieskiej znajdziemy i czysto instrumentalne obrazki („Waltera pamięci rapsod żałobny”) oraz, jakby dla kontrastu, balladowe fragmenty zahaczające wręcz o soul („Prinsie serce”, „Jak ze stali i ze szkła”).

Ciekawy był to eksperyment, ale nie do końca udany. Płyta jest przekombinowana i zbyt awangardowa, a brudny klimat, który tak próbuje hipnotyzować w pierwszych dwóch utworach, potem zaczyna męczyć albo się rozmywa. Do posłuchania głównie dla zaprzysięgłych fanów Czerwonej i zainteresowanych prekursorskim brzmieniem polskiej rockowej elektroniki.'


Kwestionariusz:

1. Na
jlepszy moment: sam początek. Gdy na tle elektronicznych dźwięków wchodzi ostra, ale też komputerowo brzmiąca, gitara.
2. Najgorszy moment: „Waltera pamięci rapsod żałobny”. Lepiej by mu było zostać jednominutową impresją.
3. Analogia z innymi elementami kultury: polskie ulice stanu wojennego. Szaro, buro i ponuro. Nawet Słońce jakieś przybrudzone.
4. Skojarzenia muzyczne: awangardowy rock elektroniczny lat siedemdziesiątych. Brian Eno? Ale gdy dochodzi gitara, momentami robi się wcale niedaleko od dawnych płyt Swans.
5. Kontekst: posłuchaj, młody człowieku, i doceń dzisiejszą rzeczywistość.
6. Ciekawostka: czym podpadł zespołowi manager Walter Chełstowski, że wysyłali go na tamten świat?
7. Na dokładkę okładka: jakby azteckie słoneczko nad ciemnym, ponurym blokowiskiem. W sumie pasuje do muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz