Ocena: * * * 1/2
Dla większości nie siedzącej głęboko w temacie, po płycie „Pork
Soda”, kolejnym wydawnictwem Primusa jest „Tales from the Punchbowl”. W sumie –
sama prawda, ale oto ciekawostka dla bardziej dociekliwych. Album, który ukazał
się pomiędzy tamtymi dwoma i, mimo że sygnowany inną nazwą, spokojnie może stać
pomiędzy nimi na półce.
Efemeryczna grupa Sausage nie była jakimś tam tylko
projektem pobocznym Lesa Claypoola, lecz powrotem do Primusowych początków. Bo
oto w składzie powracają przedpotopowi weterani – Jay Lane i Todd Huth. Mało
tego, przecież pierwotnie Primus nazywał się właśnie Sausage.
A jak Claypool – to Claypool. Istnieją zespoły, które
kojarzą się przede wszystkim z jedną postacią. Czasem z powodów muzycznych
(jak, dajmy na to, King Crimson – wiadomo, ten zespół to Robert Fripp), czasem
niekoniecznie (dla większości pewnie pierwszym skojarzeniem z Big Cycem jest
Krzysztof Skiba, choć osobnik ów w aspekcie czysto wykonawczym znaczenie w tej
grupie pełni marginalne). Takim zespołem jest Primus, który najczęściej
odbierany jest tożsamo z rzeczonym Claypoolem. Słusznie czy nie, ale nie da się
ukryć – Sausage to właściwie twór bardzo bliski Primusa, różnice są tu naprawdę
mikroskopijne.
Czyli bas Claypoola i głos Claypoola. To najkrótsza
charakterystyka płyty „Riddles are Abound Tonight”. Bas kojarzący się jednoznacznie
z funkiem, chociaż kto głębiej się wsłucha ten wie, że Les swoich sposobów
grania na tym instrumencie ma około miliona. Jak mocno nie staraliby się
koledzy Huth i Lane (a starają się, owszem – posłuchajcie choćby krótkich
zdawkowych riffów w „Prelude to Fear” czy wręcz noisowej końcówki „Here’s to
the Man”), Claypool ich swą grą, a może i osobowością, przytłacza. I śpiewa też
po swojemu – raz mruknie, raz pobełkocze, kiedy indziej pozawodzi knajpianie i
nie będzie ukrywał wszechobecnego nastroju zgrywy i luzu.
Primusowi maniacy płyty tej zlekceważyć nie mogą. Mniej
zainteresowanym tematem wystarczą albumy kapeli podstawowej, nic nowego tu
bowiem nie znajdą.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Kanonada pekrusyjna na minutę przed
końcem „Here’s to the Man”.
2. Najgorszy moment: Zabierzcie mi drugą połowę rozwlekłego „Girls
for single Men”.
3. Analogia z innymi elementami kultury: The Seminiferous
Tubloidial Buttnoids – taką nazwą określił grupę Butt-Head, gdy razem z
Beavisem obejrzeli teledysk do utworu, który dał tytuł płycie.
4. Skojarzenia muzyczne: Primus. Zaskoczeni?
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Kiełbasa – czyli grillik,
wakacje, browarek.
6. Ciekawostka: W podziale świata na Polskę i resztę
istnieją po obu stronach zespoły bliźniacze ze względu na nazwę. Jak Kult i The
Cult. Bliźniakiem nie, ale bliskim krewnym Sausage będzie w takim razie grupa
Kabanos, twórcy takich hitów jak „Dostał Pierre dolca” czy „Świnie w pierzynie”.
7. Na dokładkę okładka: Monty Python, jak pragnę zdrowia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz