wtorek, 21 sierpnia 2012

32. Basik: Sausage, "Riddles are Abound Tonight"

Sausage - Riddles Are Abound Tonight
Ocena: * * * 2/3

Początki zespołu Primus sięgają 1984 roku, gdzie w składzie obok basisty i paszczowego Lesa Claypoola znajdował się gitarzysta Todd Huth. Duet rozpoczynał karierę z automatem perkusyjnym, jednak szybko stanowisko robota zostało zastąpione żywą tkanką – ostatecznie – w osobie Jaya Lane’a. Skład ów w 1988r. zdołał nagrać demo zatytułowane „Sausage”, po czym rozpadł się. Debiut Primusa „Suck On This” został nagrany już w zreorganizowanym składzie, który po latach można nazwać „tym klasycznym” z wiosłowym Larrym LaLonde oraz Timem „Herb” Alexandrem. Wspólna historia Hutha, Lane’a i Lesa nie zakończyła się jednak pod koniec lat 80. Jay Lane co prawda powrócił na stałe (?) do zespołu w 2010 r., ale pierwszy prawdziwy reunion miał miejsce 16 lat wcześniej, kiedy to pod szyldem „Sausage” Claypool, Lane i Huth nagrali „Riddles are Abound Tonight”.
Niby inny zespół – Sausage – ale nazwa w tym konkretnym przypadku jest podrzędna w stosunku do muzyki i w moim odczuciu podkreśla tylko skład osobowy i element historyczny. „Riddles” bowiem brzmi absolutnie jak album Primusa nagrany gdzieś w okolicach „Frizzle Fry”. „Cartoonowe”, zabawne i dziwne zarazem linie wokalne Lesa, partie basowe wysunięte na pierwszy plan, w których używa on chyba wszystkich możliwych technik gry (nawet tych zmyślonych) budzą oczywiste skojarzenia. Do tego bębny jadące mocny groove oraz oszczędnie grająca szorstka gitara uwypuklają podobieństwa. Dosyć trudnym zadaniem jest znajdywanie tutaj czegoś odmiennego od tego co prezentuje „właściwy” skład Primusa, diabeł tkwi jak zwykle w szczegółach. W nastroju płyty dzięki takim utworom jak „Caution Should Be Used…” albo „Girls For Single Man” wyczuwa się sporo psychodelii charakterystycznej dla początków kariery Prymasa, a niepodobnej np. do cyrkowych akrobacji z „Pork Soda”, która poprzedzał nagranie „Riddles”.  Dobrym przykładem niech będzie też wersja „Toys are Winding Down” z 1988r. gdzie zwrotka zamiast ultraszybkiego i precyzyjnego riffu basowego opiera się na rozwalcowanych dźwiękach gitary. Styl gry instrumentalistów (poza Lesem) brany pod mikroskop odkrywa pewne różnice w stosunku do muzyki Primus. Jay Lane ciąży zdecydowanie bardziej w stronę funku niż Herb (patrz np. „Temporary Phase”). Jego partie są mniej pokombinowane i odczuwalnie lżejsze. Niespodziewany element pojawia się w „Shatering Song”, gdzie mamy do czynienia z czymś pomiędzy sambą a disco – w Primus są to już obrzeża jego terytorium. Styl gitarowy Hutha jest również bardzo zbliżony do LaLonde, zakręcone i poszarpane partie gitarowe, czasem mocniejszy riff, długo wybrzmiewające solówki w stylu Alexa Lifesona. To co wyróżnia Hutha to większa płynność i różnorodność brzmień i stylistyki. Z jednej strony sporo tu „czystych” gitar o zabarwieniu country /blues („Prelude to Fear”, „Riddles”, „Shattering Song”) z drugiej mamy fenomenalną noisową ścianę dźwięku w “Here’s to the Man”. Jego pierwiastek funkowy brzmi precyzyjniej w „Temporary Phase” (tak na marginesie Sasuage gra tu prawie jak jakiś Stevie Wonder), a w „Recreating” zaskakująco zasuwa bluesowe solo! O tym, że ubu panom jednak bliżej do siebie niż dalej niech świadczy „skubany” riff Hutha z refrenu „Toyz ‘88”, który powtórzył LaLonde na „Brown Album” w utworze „The Return of Sathington Willoughby”… 
Różnice tu wypunktowane i tak uznałbym za kosmetyczne, ten kto zna Primus nie będzie zupełnie zaskoczony tym materiałem. Dodam, że bardzo dobrym kompozycyjnie, choć ciągnącym bardziej w stronę psychodelii niż regularne albumy Primus. 

Kwestionariusz: 
1. Najlepszy moment: „Girls for Single Man”.
2. Najgorszy moment: Są chwile bardziej i mniej emocjonujące ale wszystko pozostaje na dobrym poziomie.   
3. Analogia z innymi element kultury:  Kiełbasa, najlepsza w jajecznicy lub z rożna pływająca w musztardzie angielskiej (thx Pilot). 
4. Skojarzenia muzyczne: pff… Primus?  
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: wakacji
6. Ciekawostka:  Les i Todd na pytanie co skłoniło ich do nagrania płyty w starym składzie odpowiadają, że sprawa ma podtekst zupełnie seksualny, i że po prostu chcieli znów być blisko z największym i najbardziej owłosionym perkusistą na świecie, czyli Jayem Lane. 
7. Na dokładkę okładka: Dziwne, że nie podpisał tego Terry Gilliam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz