wtorek, 13 grudnia 2011

16. Basik: Czesław Niemen, "Aerolit"

Czesław Niemen - Aerolit

Ocena: * * * * *

Odnoszę wrażenie, że choć wśród naszego narodu Czesław Wydrzycki cieszy głębokim uznaniem i często określany jest mianem najwybitniejszego polskiego muzyka i kompozytora, to przeważająca większość wśród oklaskujących nie ma zielonego pojęcia o jego twórczości. Powszechna znajomość twórczości Niemena kończy się na pierwszych trzech albumach a do tego okrojona jest do paru radiowych przebojów. Rzecz dla Cześka krzywdząca, bowiem był artystą uparcie szukającym nowych dróg dla swojej muzyki i rzadko oglądał się za siebie. Zaczynał od (pionierskiego w Polsce) żywiołowego soulu, gdy inni jeszcze wydłubywali bigbitowe okruchy z wąsów Lennona. Ale później było tylko ciekawiej: hard, blues rock, awangardowy jazz, czy w ogólności rock progresywny.
Rock progresywny najwyższych lotów trzeba dodać. Taki, który spokojnie mógłby konkurować z największymi lwami z UK. Taki właśnie jest „Aerolit” Niemena. Warsztatowo bezbłędny, wykonawczo porywający, ale to mało. To jest muzyka, która ma duszę. Żyje. Pięć utworów, które właściwie słucha się jednym tchem (przerwy miedzy utworami są niewyczuwalne) tworzy przepiękna i barwną całość. Pulsujące „Cztery ściany świata” wyrzucają nas w mroczna podróż do Egiptu w „Pielgrzymie”. „Kamyk” wciąga jakąś wielka tajemnicą, hipnotyzuje. Na finał, krótki i śliczny „krimzonowy” smęt "Daj mi wstążkę błękitną" do kolejnego tekstu Norwida oraz potężne jazz-rockowe uderzenie w „Smutny Ktoś, biedny Nikt”. 39 minut skondensowanej muzyki.
W porównaniu z wcześniejszymi dokonaniami artysty proporcje pomiędzy fragmentami śpiewanymi i instrumentalnymi są wyrównane. I dobrze, bo charyzma głosu Wydrzyckiego nie raz dominowała warstwę instrumentalną. Skoro jestem przy niej muszę podkreślić, że płyta zawdzięcza swoją wyjątkowość także dzięki użyciu całego arsenału – dziś legendarnych – instrumentów klawiszowych takich jak: Mellotron, Moog, czy Rhodes…
Kto nie zna, niech słucha. Nic więcej nie powiem.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Gra Piotra Dziemskiego. Z utworów – „Pielgrzym”. Przetworzona wokaliza Niemena oraz instrumentalne ornamenty robią wprost piorunujące wrażenie. Wprowadzenie sekcji rytmicznej w połowie utworu – mistrzostwo!
2. Najgorszy moment: Powracające wrażenie, że słucham albumu King Crimson. Cóż… Mellotron, ale i też perkusja Dziemskiego. Nic się nie stało.
3. Analogia z innymi element kultury: Niemen jest ulubionym artystą wszystkich polonistów w kraju nie na darmo. Na „Aerolicie” nadal sięga po wiersze naszych wielkich poetów. I wychodzi wybornie!
4. Skojarzenia muzyczne: rock progresywny z KC na czele, Miles Davis i jego „Bitches Brew” oraz Zappowski jazz-rock i funk.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: historii wspólnych potomków Słowian i starożytnych Egipcjan. Widzę gęsty bór a w nim piramidy. Jest i mumia żubra... Słowiańska nuta w głosie Czesława i orientalizujące fragmenty przetaczające się przez całą płytę nie pozwalają mi na inne skojarzenia.
6. Ciekawostka: „Pielgrzym” oraz „Smutny Ktoś, biedny Nikt” miały swoja premierę na anglojęzycznych płytach Niemena, odpowiednio na „Ode To Venus” oraz „Mourner’s Rhapsody”.
I jeszcze dwie bzdurne, ale śmieszne anegdoty krążące "w epoce" opowiedziane mi dziś przez naszego księgowego. 1) Niemen do okresu Enigmatic nosił perukę ("na pazia"). 2) Pokazał dupę na koncercie w Radomiu.
7. Na dokładkę okładka: Wiem, że głębia symboliki itp., itd., ale kreska zdecydowanie brzydka.

1 komentarz:

  1. Mellotron, Moog ..to chyba jedna z pierwszych płyt w kraju wykorzystujaca ten proto sampler i bass

    OdpowiedzUsuń