***** / *****
Tak, tutaj The Rolling Stones zluzowali totalnie. Pokryło się to z ich ostrym
wejściem w medykamenty, konflikty z prawem, swobodę w każdym
aspekcie rzeczywistości. I można przypuszczać, że właśnie wtedy
wzięli również najcięższy towar w okolicy, zaprosili The
Beatles, odpalili mellotron i w sumie pozwolili sobie na to, by w
pewnym stopniu przestać być sobą. Chwilę później się
zreflektowali i wskoczyli na tory, po których suną do tej pory. A
ów epizod należy do najcelniejszych trafień brytyjskiej
psychodelii.
Kwestionariusz:
1.
Najlepszy moment: Dwustronny szczyt.
2.
Najgorszy moment: Szkoda, że nie załadowali tego na "Their Satanic Majesties Request" wydatnie podniosłoby to jakość tej i tak świetnej płyty.
3. Analogia
z innymi elementami kultury: 1967.
4.
Skojarzenia muzyczne: psychodelia, szejdziesiona, ale czy Stąsi?
5. Pasuje
jako ścieżka dźwiękowa do: pieczenia ciasta.
6.
Ciekawostka: jest taka, że w mojej opinii to najlepszy singel Stąsów ever.
7. Na
dokładkę okładka: czasy materialnych singli były wspaniałe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz