Ocena: * * * * *
„True Goth is black and dead” – mawiają ortodoksi i leją łzy
nad faktem, że określenie „rock gotycki” jest dziś potocznie przyklejane głównie
do kapel pokroju Nightwisha czy innego Within Temptation. A przecież zaczęło
się zupełnie inaczej – było niepokojąco, mrocznie, ponuro, horrorowato wręcz. Było
narastanie napięcia. Był paranoiczny tekst i takiż wokal. Było postpunkowo,
nowofalowo, metal zupełnie się im nie śnił. A jak się przyjrzeć, to byli raczej
bladzi i wychudzeni, a nawet jeśli odzieżowo byli czarni, to nie była to czerń
z żurnala mody. Tak to się zaczęło. Bela Lugosi is dead.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Wstęp?
Wejście wokalu? Krzyk „undead!”?
2. Najgorszy moment: Brak tego utworu na płytach studyjnych. Trzeba kupić składankę, chyba że ktoś znajdzie singla.
3. Analogia z innymi elementami kultury: No Bela Lugosi, pisze przecież.
4. Skojarzenia muzyczne: Wtedy głównie Joy Division.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Spacer przez cmentarz.
6. Ciekawostka: Béla Ferenc Dezsõ Blaskó brzmi dużo mniej majestatycznie, prawda?
7. Na dokładkę okładka: Dopełnia całości.
2. Najgorszy moment: Brak tego utworu na płytach studyjnych. Trzeba kupić składankę, chyba że ktoś znajdzie singla.
3. Analogia z innymi elementami kultury: No Bela Lugosi, pisze przecież.
4. Skojarzenia muzyczne: Wtedy głównie Joy Division.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Spacer przez cmentarz.
6. Ciekawostka: Béla Ferenc Dezsõ Blaskó brzmi dużo mniej majestatycznie, prawda?
7. Na dokładkę okładka: Dopełnia całości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz