niedziela, 15 stycznia 2012

18. Basik: RZA as Bobby Digital In Stereo

RZA -  RZA as Bobby Digital in Stereo

Ocena: * * 1/2

Bobby Digital lubi wciągać megatony dragów. Uwielbia chlać i imprezować, ale ponad wszystko bezkrytycznie zakochany jest w samym sobie. No, bo po kiego grzyba powtarza swoje imię wielokrotnie, w co drugim kawałku na płycie? Trzeba dodać, że bardzo niegrzecznie i przedmiotowo odnosi się do kobiet a na policję kładzie lachę. Jednym słowem kawał hardego chuja z niego.
Po takiej skrótowej ocenie chłopa należą się szersze wyjaśnienia. Bobby D. to wcielenie rappera RZA, znanego z hip-hopowego kolektywu Wu-Tang Clan, a obecnie chyba najlepiej kojarzonego z piątą serią serialu TV „Californication”. Cyfrowy Robert to teoretycznie postać fikcyjna i przegięta do ekstremum, więc nie ma się co oburzać na jego patologiczne zagrania. Pytanie tylko czy faktycznie celem podszycia się pod tą – dla mnie jednoznacznie negatywną – postać przez RZA miała być krytyka takich właśnie socjopatów… Słuchając albumu mam poważne wątpliwości co do tego a całość po jakimś czasie zaczyna śmierdzieć gloryfikacją agresji, bezmyślności i innych chorych zachowań. A za utrwalanie takich historii karny kutas się należy.
W ujęciu muzycznym nie jest najgorzej.Bobby jest cyfrowy, więc i utwory oparte są raczej na prostych brzmieniach automatów perkusyjnych i klawiszy niż samplach (jak np. w Wu-Tang Clan). Podkłady bujają i transują satysfakcjonująco. RZA posługuje się całkiem ciekawym, „płynącym” głosem, dzięki czemu sporo utworów słucha się z przyjemnością. Oczywiście do pewnego momentu, bo 70 minut tego typu dźwięków dla rockowego ucha staje się naprawdę trudne do zniesienia i dla mnie to spory minus. Choć to i tak nic w porównaniu z niesmakiem, jaki powodują ambiwalentne odczucia dotyczące treści. Z jednej strony widzę, że to taka „imprezowa” płyta, ale to zdecydowanie nie moja impreza.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: „Unspoken Word”, „N.Y.C. Everything”
2. Najgorszy moment: obleśny „Love Jones” – (choć do „Black Shampoo” z „Wu-Tang Clan Forever” jeszcze mu brakuje).
3. Analogia z innymi elementami kultury: „I scream, you scream, we all want ice cream” („My Lovin’ Is Digi”) – czyżby świadome nawiązanie do Jarmushowego “Down By Law”? W sumie pasuje mi to w kontekście współpracy RZA przy ścieżce dźwiękowej do „Ghost Dog”.
4. Skojarzenia muzyczne: może dalekie skojarzenia, ale przekrzykiwania i kłótnie rodzinne w „Domestic Violence” to trochę jak w „All In the Family” Korna albo te przerywniki na „River Runs Red” Life of Agony.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa: do kradzieży, pobicia, mordu itp. itd.
6. Ciekawostka: Recenzję tej płyty zaproponował Azbest. Tak, ten sam, co zasugerował Mysticum.
7. Na dokładkę okładka: To, co Bobby lubi najbardziej, czyli spluwy, laski rozchylające uda i eksplodujące samochody. W sumie z przymrużeniem oka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz