Ocena: * * * * ½
Niby Bryl, ale jednak nie Bryl. Bo ani nie komponuje, ani
nawet, co dziwi szczególnie, nie gra na gitarze. Tylko śpiewa własne teksty. Za
muzykę i komponowanie odpowiadają tu inni, co zresztą sugeruje już nazwa zespołu.
Jestem z tych, co to twierdzą, że Robert Brylewski to
najściślejsza czołówka najważniejszych postaci polskiej muzyki rockowej i
ciężko mi sobie wyobrazić takich, co twierdzą inaczej. Kryzys, Brygada Kryzys,
Armia, Izrael... – a to tylko te najsłynniejsze projekty, ze zliczeniem tych
pomniejszych miałby pewnie kłopot i sam Robert. Chłop, oprócz talentu, ma też
niesamowity zmysł wyłapywania nowinek, ducha prekursorstwa i wprowadzania na
polskie podwórko eksperymentów ze świata. Pewnie znajdą się tacy, co przed nim
nad Wisłą grali reggae, punka czy hiphop, ale raczej nie na taką skalę i nie z
takim efektem.
Ale w Falarku, jako się rzekło, Brylu tylko śpiewa. Ale co z
tego, skoro mimo to (a może właśnie dlatego!), panuje na płycie niepodzielnie.
Słuchamy tej transowej, mrocznej muzyki i od razu myślimy: aha, kryzys,
problemy z nałogami, ciemny okres w życiu. Do biografii (polecam wywiad – rzekę
Rafała Księżyka) pasuje idealnie. Szalony mariaż postpunka z industrialem,
mrocznych klawiszy z transowymi riffami gitar, brudnego undergroundu z
precyzyjną dyscypliną instrumentalistów. A Brylewski, któremu przecież daleko
do bycia wybitnym wokalistą, którego angielszczyzna jest co najmniej zabawna,
który nie przykłada się specjalnie do melodii, który nierzadko niechlujnie
zawodzi, jest tu prawdziwy i przejmujący do bólu. A ponure, swoiście
egzystencjalne, teksty tylko potęgują te wrażenie. „Klepsydry” i „67 mil” na
tym polu liderują, ale i innym niewiele brakuje.
Mimo, że Bryl tu tylko śpiewa, być może jest to jego
najbardziej osobista i przejmująca płyta. Jedna z tych, które lepiej słuchać,
niż analizować i rozkładać na czynniki. Dziękujemy Robercie. Z dumą piszemy pod
sztandarem 67 Mil.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: „67 mil”. Albo „Klepsydry”. Albo „Krosses”.
Nie wiem.
2. Najgorszy moment: Jak już mam wybierać, to „Jestem jeż”.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Spektrum duchowych
poszukiwań wśród różnorakich religii i filozofii.
4. Skojarzenia muzyczne: Wszystko co mroczne i ponure.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Już raz ta płyta była
ścieżką dźwiękową – do wejścia w mroczny okres życia Bryla. Wierzymy, że
jednorazowo.
6. Ciekawostka: Żeby nie było, że piszę tylko o Brylu: Kazik
Staszewski wspominał, że Fala, podczas grania w Kulcie, był zafascynowany głównie
Frankiem Zappą i wszystkie grane utwory ciągnął w tymże lub pokrewnym kierunku.
W Falarku jednakowoż niewiele Zappy w Zappie.
7. Na dokładkę okładka: Storm Thorgenson?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz