Sprzężenie zwrotne – to nieślubne dziecko gitary i kolumny głośnikowej, ten piekielny bękart narodził się przypadkiem w latach 60. ubiegłego wieku. Mimo demonicznej natury stał się ulubieńcem wielu muzyków i zwiastował nowe paradygmaty w rock’n’rollu. Początkowo był na wpół oswojonym środkiem ekspresji wykorzystywanym w gitarowych popisach, wkrótce jednak dorósł, aby pełnić bardziej odpowiedzialną rolę. Stał się elementem aranżacji utworów, szorstkim podłożem kompozycji a nawet kwintesencją pewnych stylów. W zestawieniu jednych z moich ulubionych zastosowań tego efektu tendencyjnie unikam rzeczy znanych i lubianych, choć oczywiście o Hendriksie czy o Neilu Youngu zapominać nie wolno.
Blue Cheer - Doctor Please (z Vincebus Eruptum, 1968)
Rzecz zupełnie kosmiczna, tym bardziej, że sprzed 45 lat. Sprzężenia niskie, dudniące, wyrywające flaki i wywalające mózg na orbitę bez wspomagania. Niczym start promu kosmicznego. Psychodela w końcu. Ciekawe jak głośno musiało być w studio!
Husker Du - Reocurring Dreams (z Zen Arcade, 1984)
W
wersji studyjnej to właściwie 14 minutowe sprzężenie przeplatane z
dysonansowymi riffami. Intrygujące i dosyć awangardowe jak na tamte
czasy.
Melvins - Eyes Flys (z Gluey Porch Treatments, 1987)
79
tygodni na liście Trójki i rekomendacja Marcina Kydryńskiego. Chyba nie
muszę więcej dodawać, poza tym, żeby kliknąć i posłuchać samemu. Obok
Blue Cheer i Sonic Youth, mój faworyt w zestawieniu.
Slayer - South of Heaven / Silent Scream (z South of Heaven, 1988)
Dla mnie jeden z najbardziej charakterystycznych fragmentów “South of
Heaven” nie jest kompozycją a szatańskim łącznikiem pomiędzy utworem
numer jeden i numer dwa. Zapowiedź nadejścia tornada w postaci „Silent
Scream”. Bez kontekstu oczywiście nie ma sensu – jak wszystko.
Sonic Youth – Mote (z Goo, 1990)
To
taka piękna i smutna piosenka nawiązująca melodyką do post-punku,
bombardowana z drugiego planu brutalnymi dysonansami i sprzężeniami.
Zestawienie piorunujące. Ostatnie trzy minuty to już bezlitosne,
chrupiące człowieka od środka chrzęsty i zgrzyty.
Neurosis - Chronology of Survival (z Souls At Zero, 1992)
Survival
wymaga wciskania sprzęgła. Doskonałe dawkowanie napięcia i budowanie
dynamiki utworu. Miedzy innym za pośrednictwem oszczędnie dozowanego
feedbacku
Laddio Bollocko - The Outro (z As If by Remote, 1999)
Dwie minuty i czterdzieści sześć sekund – nazwijmy to – „modernistycznej muzyki sprzężonej” lub jak kto woli „hałasu”.
Rowland S. Howard - Sleep Alone (z Teenage Snuff Film, 1999)
Howard
niby gra tu melodie, ale brzmią one szorstko i nienawistnie. W jego
grze były megatony mrocznych emocji. Szkoda, że był uzależniony nie
tylko od sprzężeń gitarowych.
Unwound - Crab Nebula (z A Single History: 1991-1997, 1999)
Wersja muzyczna lotu kosmicznego w Mgławicę Kraba. Noise-rock kocha sprzężenia a sprzężenia kochają noise-rock. W sumie rzecz pokrewna do opisywanego tutaj utworu Husker Du.
Mclusky - Alan is a Cowboy Killer (z Mclusky Do Dallas, 2002)
Oto jak zbudować melodyjną piosenkę na świdrującym sprzęgu. Dodam, że na albumie jest tego więcej. A za produkcja płyty stoi tata noise-rocka Steve Albini.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz