Ocena: ***1/2
Neurosis nie jest w Polsce zespołem szczególnie popularnym,
jednak wśród tych, którzy go znają, znajdzie się wielu takich, którzy powiedzą,
że to jeden z najważniejszych i najbardziej wpływowych zespołów w dziejach
szeroko rozumianego metalu. Swym stażem na scenie dobiegają trzydziestki i po
dość długiej przerwie zafundowali nam oto nową płytę.
Premierowy album Neurosis, wyczekiwany przez fanów od pięciu
lat, nie przynosi niespodzianek. To nadal potężna i mroczna muzyka, gdzieś na
granicy doom metalu i industrialu, doprawiona groźnie brzmiącymi wokalami. Raptem
siedem utworów, a ponad godzina muzyki – średnią sobie sami wyliczcie. Riffy
miażdżą i przetaczają się po słuchaczu jak walec, tempa płyną sobie
niespiesznie, a specjalnych urozmaiceń nie znajdziemy (a można by się niby
spodziewać na ten przykład ambientu, że wspomnę poboczny Tribes of Neurot, ale
panowie wyraźnie stawiają na spójność stylistyczną).
Z powyższego akapitu można odnieść wrażenie, że zarzucam
zespołowi sztampę – nic z tych rzeczy, niemniej po pięciu latach oczekiwania
chciałby człowiek jakichś zaskoczeń, a nie odgrywania – choćby i mistrzowskiego
– patentów dobrze znanych. Zresztą z tym mistrzostwem też nie przesadzajmy, na
miano naprawdę świetnego numeru zasługuje chyba jedynie „Bleeding the Pigs”,
całkiem sensownie umieszczone jako centralny punkt płyty.
Posłuchać warto, bo to robota naprawdę na poziomie, ale kto
nie jest wielkim fanem i zna, choćby pobieżnie, dotychczasową twórczość, tego
raczej nic nie olśni.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: „Bleeding the Pigs”
2. Najgorszy moment: Patos i monotonia.
3. Analogia z innymi elementami kultury: W obecnie
obowiązującej klasyfikacji ICD-10 termin zaburzeń nerwicowych/nerwic/neuroz
został zastąpiony terminem zaburzeń lękowych. Wiązało się to z reorganizacją
kategorii zaburzeń afektywnych.
4. Skojarzenia muzyczne: Wszystko, co wolne i ciężkie.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Wielogodzinne równanie
asfaltu walcem.
6. Ciekawostka: Dlaczego album miał swoją premierę w
Niemczech, a reszta świata poznała go oficjalnie kilka dni później?
7. Na dokładkę okładka: Ładne kolorki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz