sobota, 30 czerwca 2012

29. Azbest: Miles Davis "On the Corner"

Miles Davis - On the Corner
 * * * * *

Właśnie mija 40 rocznica nagrania przez Davisa „On the Corner” - albumu wyjątkowego, a a przez długi czas niedocenionego.
W drugiej połowie lat sześćdziesiątych Davis miał już na karku czwarty krzyżyk i ćwierć wieku kariery za sobą. Wyjątkowo udanej kariery, trzeba dodać. W tym czasie co najmniej dwa razy udało mu się zmienić oblicze jazzu. W tej sytuacji mógł pozwolić sobie na to by wygodne osiąść na laurach i odcinać kupony od swej legendy zabijając czas narzekaniem, że za jego czasów to była muzyka. Ale gdyby takie zachowanie leżało w jego naturze nie stałby się legendą. Zamiast biadolić, że rock to dno postanowił wycisnąć z niego co się da by wzbogacić swoją muzykę.
W kilka lat później wciąż kroczył ścieżką poszukiwania nowej muzyki. Chciał by była współczesna w każdym aspekcie. Przy okazji „On the Corner” zdążył już zaabsorbować kolejne inspiracje – funk i współczesną muzyka poważna spod znaku Stockhausena. Wówczas związek muzyki Davisa z jazzem był już czysto platoniczny. Tym albumem rządzi groove potężny i niepowstrzymany jak dywizja pancerna SS.
Na „On the Corner” dominuje monumentalny, niesamowicie transowy rytm, ale w żadnym razie nie jest to prosta muzyka. Co prawda partia basu jest skrajnie spartańska – jeden riff może powtarzać się nawet przez dwadzieścia minut. W porównaniu z tym sposób wykorzystania instrumentów perkusyjnych to już awangarda – perkusista używający nieomal wyłącznie blach, ale uzupełniają to tabla, konga i przeszkadzajki. O dziwo te dźwięki przegryzają się razem i tworzą zdumiewająco zgodna całość. Po zloopowaniu tego powstaje monolityczny groove - przy tej płycie trudno pozostać bez ruchu. Przy okazji wyszedł z tego niezły żart – rytm kojarzy się z czymś prostym, pierwotnym wręcz, ale w wykonaniu hordy Davisa jest synkretyczny i synergiczny.
Książę ciemności zgromadził na potrzeby tej płyty kilkunastoosobowy zastęp muzyków w którym nie brakowało poważnych nazwisk. Mimo tego można zapomnieć o instrumentalnych popisach czy rozbudowanych solówkach. Oprócz dominującej sekcji rola pozostałych elementów jest mocno ograniczoną. Partie pozostałych muzyków zazwyczaj są oszczędne, a rolą poszczególnych instrumentów jest przyczynić się do stworzenia zbitej i masywnej całości. Doskonale oddaje to charakter współczesnego życia z jego złożonością i zawrotnym tempem. Funk, rock, jazz, awangarda, muzyka indyjska i afrykańska podgrzane w wielkomiejskim tyglu kulturowym połączyły się w całość tworząc przy tym zupełnie nową jakość. Obecnie łatwiej to docenić widząc wpływ jaki ta płyta wywarła na hip-hop czy chociażby drum and bass. Eksperymenty z rytmem miały wpływ również na m.in. post-punk. Co więcej po czterdziestu latach od nagrania „On the Corner” wciąż brzmi aktualnie.
Mimo całej swej przełomowości (a może raczej z jej powodu) w chwili wydania płyta okazała się katastrofą. Krytycy zgodnie ją skopali, a sprzedaż była fatalna. Ponoć była najgorzej sprzedającą się płytą Davisa. Taki stan utrzymywał się dość długo - jeszcze pod koniec lat osiemdziesiątych nie doczekała się rehabilitacji. Ale przy okazji kompaktowego wznowienie na początku lat dziewięćdziesiątych zauważono wpływ jaki miała na współczesną muzykę. Na wydanie boksu "The Complete On the Corner Sessions" w kolejnym tysiącleciu wyczekiwano już z niecierpliwością. Album doczekał się w końcu statusu niedocenionego, ale jednak klasyka.

Kwestionariusz: 
1. Najlepszy moment: Groove!
2. Najgorszy moment: Dojmująca cisza po zakończeniu płyty
3. Analogia z innymi element kultury: black power w pełnej krasie
4. Skojarzenia muzyczne: hardcore funk
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: lekki katarek, jeśli wiecie o czym mówię
6. Ciekawostka: Na kształt płyty miał wpływ angielski muzyk i producent Paul Buckmaster. Zasłynął produkowaniem płyt... Eltona Johna. A po latach skomponował muzykę do „12 małp”. Dziwny jest ten świat.
7. Na dokładkę okładka: Ilustrację stworzył Corky McCoy. W chwili wydania była bardzo na czasie, teraz jest jedynym archaicznym elementem konceptu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz