Niełatwo napisać kilka
zgrabnych słów na temat współczesnej płyty jazzowej. Ostatnio na
to terytorium wchodziliśmy przy okazji "On The Corner"Milesa Davisa, czyli 200 lat przed Chrystusem. A tam przecież było
prościutko, bo dźwięki z tamtej płyty zakodowane były w mocno
rockowym języku.
Po co o tym? Ano dlatego,
że z płytą "Tar & Feathers" nagraną przez Mikołaja
Trzaskę, Rafała Mazura, Balázsa Pándi nie będzie już tak prosto.
Trio jest zanurzone w gęstym free jazzowym graniu. Spokojnie,
wszystko się ładnie skleja, bo muzycy wzajemnie się słuchają i pilnują, by nikt nie zniknął za horyzontem.
Skleja się też dlatego, że ich granie jest tak gęste, że wszystkie cząstki są do siebie bardzo mocno przytulone. O
jakichkolwiek prześwitach nie ma mowy. Oczywiście, w
wolniejszych i bardziej lirycznych fragmentach okno się otwiera i
wpada trochę powietrza. Częściej jednak z głośnika wylatuje
gęste, ciężkie jazzowe polsko-węgierskie ciasto, które spadając
na podłogę robi w niej sporej wielkości dziurę. I kto jest za to
odpowiedzialny? Przede wszystkim sekcja. Świetny akustyczny bas,
którego pochody, choć fragmentami szalone, to jednak są bardzo
przemyślane. Bębny są gęste, czasem nawet zahaczające o jakieś
rockowe tereny. Dominuje mocne i zdecydowane uderzenie. Tak właśnie urabia się ciasto o konsystencji gliny. A
Trzaska? Ten charakterystyczny styl jest rozpoznawalny po
ledwie kilku dźwiękach. Ugniata on od góry owo ciasto, kondensuje je na innej płaszczyźnie. Wspaniałość. No i nazwisko... Trzaska.
Nie ma lepszego nazwiska dla saksofonisty.
Końcowa nota wychodzi
zgrabna, ale nie można mówić o euforii. Dlaczego? W wydaniu koncertowym to z pewnością
roznosi słuchacza. W wydaniu płytowych staje się nieco monotonne,
nie daje punktu zaczepienia. I to też może się podobać, ale ja
obrywam za to pół gwiazdki. Nie zmienia to jednak faktu, że album
należy zagrać, bo to zdrowe i odświeżające granie.
Kwestionariusz:
1.
Najlepszy moment: Gęstość
muzyki.
2.
Najgorszy moment: W tej gęstości brak miejsc, gdzie coś
mogłoby się wytrącić.
3. Analogia
z innymi elementami kultury: Szkoda,
że nie kumasz jazzu.
4.
Skojarzenia muzyczne: Pomimo
lewitacji w kierunku free to wszystko ma dla mnie tutaj posmak szalonego
rocka.
5. Pasuje
jako ścieżka dźwiękowa do: Miliardowa
kolaboracja jazzowa.
6.
Ciekawostka: Następna mila to
też będzie jazz. Cieszycie się?
7. Na
dokładkę okładka: Uświadomiłem sobie teraz, że obcuję z
płytą tylko i wyłącznie w formacie cyfrowym. Nie mam pojęcia jak
wygląda projekt graficzny, co jest na kopercie, co w środku. Jednak
te dzisiejsze czasy, pomimo wielu atutów, sprawiają, że działania
artysty są odbierane fragmentarycznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz