środa, 15 maja 2013

53. pilot kameleon: Ego, Światowid



Ocena: ****1/2

Moje problemy z Ego.
Z pewnością umieściłbym ten album w cyklu Założę się, że tego nie znasz. Gdyby takowy cykl oczywiście istniał. Trójmiejskie Ego nie zapisało się w pamięci wielu osób. Ja trafiłem na nich przez przypadek. Jakiś klip był prezentowany w Clipolu czy innym muzycznym programie na wysokości 1997 roku. Tekst i muzyka były na tyle intrygujące, że zapamiętałem z kim mam przyjemność. A potem zapomniałem. Do czasu jakiejś wizyty w poznańskim Acid Shopie. To mógł być 2003 lub 2004 rok. Leżało kilka sztuk tej płyty, więc się zaopatrzyłem. Ciekawe, czy pozostałe egzemplarze nadal tam są...

Cztery twarze "Światowida".

Twarz pierwsza. Trójmiasto. Powiew trójmiejskiej bryzy odświeżał polską scenę muzyczną kilkukrotnie. Tam była mocna miejscówka pierwszej fali polskiego punka. Deadlock, przypominam. Połowa lat 80. to kolejna eksplozja zjawiskowej muzyki. Pamiętacie kompilację Gdynia? W tym samym czasie należy szukać korzeni kolejnego ważnego zjawiska, jakim niewątpliwie był yass. Czwarte uderzenie to druga połowa lat 90. Najmocniej w tym nurcie zapisała się Ścianka, ale Ego z pewnością również było chlubą tej partii. Światowid ocieka wprost bałtycką bryzą. W czym ona się objawia? Po pierwsze w luzie, po drugie w świadomości tego co i jak się gra, po trzecie, i chyba najważniejsze, w oryginalności. Inspiracje Ego bardzo łatwo wymienić, koledzy pewnie to zrobią, więc ja ograniczę się do stwierdzenia, że opary twórczego trawienia spowijają płytę od pierwszego do ostatniego dźwięku. Świeżość zawsze idzie od morza.
Twarz druga. Muzyka. Różne alternatywy, undergroundy i inne twory niezależne często zatracają się w swoich odlotach. Zerwanie kontaktu z odbiorcą dodaje kilka punktów do własnej zajebistości. Przynajmniej teoretycznie. Ego idzie inną drogą. Lubi piosenki i wie jak zgrabnie je zaserwować. Potrafi też w nich konkretnie pohałasować. Dokładnie wie jaki użytek można zrobić z odkręconego na fulla wzmacniacza niezależnie od tego czy jadą riffowo czy folgują sobie bardziej swobodnie. Doznania najwyższej klasy fundują zwłaszcza czadowe fragmenty grane bez twardego przesteru. Bardzo ciekawe jest też to, że w spokojniejszych fragmentach nie znika czad, a w miejscach gwałtownych, przy zwierzęcycm wręcz szarpaniu strun zespół nie traci kontaktu ze sobą i słuchaczem. Zdrowy balans. Zgiełkliwe i intensywne fragmenty smakują najbardziej, gdy są przekładane spokojem. I odwrotnie. Jest w tym jakieś unikalne wyrafinowanie. Nie brak też na płycie humorystycznych przerywników. Tomek czeka definiuje polską wersję bluesa. Pyszny to żart. Ego się nie napina, Ego lubi luz.
Twarz trzecia. Słowo. Nieczęsto pochylam się nad warstwą liryczną recenzowanych płyt. Ba, właściwie nie robię tego wcale. Tutaj jednak będzie mały wyjątek. Grzegorz Nawrocki, wokalista i lider Ego, lubi pisać teksty po polsku. I robi to w sposób bardzo ciekawy. Ma styl, który wymościł sobie w otaczającej rzeczywistości. Uniwersalna tematyka dnia codziennego spowita delikatną melancholią. Kobiety, koledzy, przemijanie, relacje międzyludzkie. Nawrocki nie ucieka w abstrakcję, posługuje się konkretem, ale niewątpliwie ma dar do poetyckiego opisywania rzeczywistości. Prostota tych tekstów wzmacnia tylko ich urok. Mnie to bierze. Nie dołuj mnie, nie dołuj mnie / Lepiej słodkiego kup mi coś...
Twarz czwarta. Problemy z Ego. Warunki do odniesienia sukcesu moim zdaniem zostały spełnione. Zaczynali w 1993 roku, płytę nagrali jesienią 1996 roku, a wydali rok później w alternatywnej Antenie Krzyku. Może Światowid pojawił się trochę za późno? A może zabrakło szczęścia? Grzegorz Nawrocki znalazł je chwilę później z Kobietami. No bo kto nie lubi Kobiet? Chyba tylko Martin Vanger...

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: Mało osób słyszało o tym zespole. Jeszcze mniej zna jego dokonania. Wierzę, że ta mila poszerzy grono osób ceniących to wydawnictwo.
2. Najgorszy moment: Szkoda, że tylko jedną płytę nagrali. Kobiety też są fajne, ale znacznie mniej rockowe. Ja wolę Nawrockiego naparzającego w gitarę.
3. Analogia z innymi elementami kultury: Ego. Jedna ze struktur osobowości. Coś wie o tym Zygmunt Freud.
4. Skojarzenia muzyczne: Trójmiejski flow zmiksowany z amerykańską alternatywą lat 80. i 90.
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Ten album poprawia mi humor. Nie wiem jak to działa, ale taki jest fakt.
6. Ciekawostka: Oprócz trójmiejskiego Ego był jeszcze częstochowski zespół o tej samej nazwie, który hiphopował i pozostawił po sobie płyty Nibylandia (2001) i Nie ma takiego drugiego (2006).
7. Na dokładkę okładka: Jej autorem jest Jackson Janiszewski III. Grał w zespołach Biafra i The Plemniors. Grafika Świtowida wyraża niepokój związany z kończącym się XX wiekiem. Zmutowana postać mierząca pistoletem w odbiorcę jest tworem czasu przejściowego. Niesie ze sobą elementy przeszłości (kształty, gesty, emanacja wokół postaci), natomiast biel przyswoi wkrótce nowe treści, które przyniesie przyszłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz