środa, 31 października 2012

37. Azbest: Acid Drinkers "La part du diable"

Acid Drinkers - La part du Diable

Ocena: * * 1/2
"La part du diable" to piętnasta już płyta w dorobku Kwasożłopów i szansa na rehabilitacje po fatalnym sequelu "Fishdicka". Nowy już nie taki nowy, ale na płycie z oryginalnym materiałem nie miał jeszcze okazji pograć. Cóż – zmiana niewiele zmieniła – Jankiel nie wstrząsnął wizerunkiem zespołu. Zresztą powstała płyta jest pod każdym względem zachowawcza. I to delikatnie mówiąc. Czy był to zamierzony efekt czy po prostu panowie wycisnęli swą kreatywność w rozlicznych pobocznych fuchach pozostaje pytaniem otwartym. Istotne jest to, że nie bardzo jest czego słuchać.
Riffy rasowe, ale bez polotu czy charakteru. Kawałki niczym nie zaskakują, są dość standardowe i niewiele się w nich dzieje. Co gorsza słuchając tej muzyki cały czas mam wrażenie w dodatku cały czas mam wrażenie, że słyszałem to już na którejś z ich poprzednich płyt. Znane i ograne patenty w niekoniecznie świeżej formie. "La part du diable" brzmi jak klon poprzednich dokonań Acidów - słowo "autoplagiat" samo ciśnie się na usta.
Co nie znaczy, że jest źle. Utworom trudno zarzucić, że budzą ekscytacje, ale z drugiej strony jakoś specjalnie nudne też nie są. Mimo wszystko płyta jak wtórna i nieciekawa by nie byłą i tak słucha się jej znacznie lepiej niż „eksperymentelnego” "Fishdick Zwei". Za to produkcji nie mam im nic do zarzucenia - muzyczka brzmi sensownie. Ale realizatora mieli zaprzyjaźnionego - produkował dawny gitarzysta Acid Drinkers i Guess Why – Perła.
Płyta wybitnie nijaka – nawet nie bardzo jest za co ją skopać. Ale przede wszystkim brakuje w niej czegoś co mogło by być pretekstem by jeszcze kiedyś jej posłuchać. Lepiej odświeżyć sobie klasyki „Infernal Connections” albo „High Proof Cosmic Milk”.
Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: "Kill the Gringo"
2. Najgorszy moment: potencjalnych przebojów co prawda brak, ale ewidentnego gniota tez nie wyłowiłem
3. Analogia z innymi element kultury: "Kill the Gringo" i "The Payback" kojarzą mi się z Melem Gibsonem - niegdyś wielki, a dziś druga liga.
4. Skojarzenia muzyczne: Refren w (w slejerycznym swoją drogą) "Kill the Gringo" przywodzi mi na myśl zespół Brujeria
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: pisania tego tekstu. Nie potrafię sobie wyobrazic sytuacji w której naszła by mnie ochota na powrót do tej płyty.
6. Ciekawostka: "La part du diable" to również tytuł mało znanej opery Daniela Auber. Choć nie sadzę by Acidzi zdawali sobie z tego sprawę.
7. Na dokładkę okładka: równie oryginalna co muzyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz