poniedziałek, 14 maja 2012

26. Azbest: Frank Zappa "The Man From Utopia"

Frank Zappa - The Man From Utopia
* * * 1/4

Mimo, że opiera się na (mniej więcej) piosenkowym repertuarze, "The Man From Utopia" jest bardzo eklektycznym albumem. Choć „opiera się” jest trochę zbyt mocnym sformułowanie. Piosenek jest sporo, ale nie zdominowały materiału – jest tez kilka kompozycji instrumentalnych czy jakiś dziwnotworów. Ale nawet nawet najbardziej lekkostrawne części płyty są złożone i pogięte. By nie powiedzieć wręcz połamane. Nie stwarza to jednak trudności w słuchanie gdyż są na tyle melodyjne by bezboleśnie wpadać w ucho. i nie da się ukryć, że generalnie są to najmocniejsze części płyty. Z rozmachem zaaranżowane „Cocaine decisions”, „We Are Not Alone” czy wyraźnie inspirowany reggae „Stick Together”. Bardzo fajnie brzmi też złożony z wielu partii basu „Tink Walk Amok”. Zdecydowanie przypomina zdyscyplinowaną wersję King Crimson (nie mogę nie wspomnieć, że Belew grywał wcześniej w zespole Zappy).
Płyta swa różnorodność zawdzięcza wrzuceniu do muzycznego kotła wieku składników – jest hard rocka, rock progresywny, wpływy muzyki poważnej, słychać reggae, doo-wop czy nawet jazz. Jednak chwilami innowacje za zbyt wysilone i ich sednem jest zaledwie rzucenie słuchaczowi w twarz czegoś niezwykłego. A to niekoniecznie przekłada się na jakość płyty. Pewne rozwiązania są istotnie nietypowe co nie znaczy jeszcze, że dobrze się ich słucha. Miały zaciekawić a nudzą.
Najbardziej widocznym przykładem są dwa bliźniacze w swym założeniu utwory: "The Dangerous Kitchen" oraz "The Jazz Discharge Party Hats". Składają się z melodeklamowanych monologów Zappy z akompaniamentem gitary. Ale ta nie gra żadnej melodii lecz naśladuje głos Zappy. Pomysłowe? Tak. Imponujące? W sumie tak. Potrzebne? Buahahaha. Tekst jest nie powiem, ciekawy więc można wysłuchać raz czy dwa. Później już tylko męczy. A skoro już o tym mowa - jak myślicie kto mógł porwać się jest ten gitarowy vulgar display of power? Tak jest - Steve Vai.
Teraz o tekstach - są szydercze i przesiąknięte specyficznym poczuciem humoru. Rozdają razy na lewo i prawo. Dostaje się kokainistom, związkowcom, niechlujom, ale też muzykom z zespołu i generalnie każdemu kto znajdzie się w zasięgu wzroku Zappy.
Płyta jest nierówna i nie można powiedzieć by była arcydziełem. Niektóre jej części nie zachęcają do ponownego po nie sięgnięcia. Ale znaleźć tez można kilka prawdziwych perełek więc koniec końców warto poznać człowieka z Utopii.

Kwestionariusz:
1. Najlepszy moment: "Cocaine Decisions"
2. Najgorszy moment: "The Jazz Discharge Party Hats"
3. Analogia z innymi element kultury: "The Radio is Broken" ewokuje filmy science fiction z czasów młodości Zappy.
4. Skojarzenia muzyczne: Tak liczne, że aż żadne
5. Pasuje jako ścieżka dźwiękowa do: Ciąg dynamicznie zmieniających się sytuacji
6. Ciekawostka: Steve Vai wymieniony jest jako odpowiedzialny za „impossible guitar parts”
7. Na dokładkę okładka: autorstwa Tanino Liberatora twórcy Ranxeroxa, na którego stylizowany jest tu Zappa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz